sobota, 29 grudnia 2012

Fourteenth

Piosenka do rozdziału: <klik>
Czuję, że robię sobie ciągle na złość. Ograniczam się myśląc, że wtedy będzie mniej bolało. Ciągle powtarzam sobie, że jeszcze nie czas, że jestem jeszcze za mało silna. Brakuje mi szczęścia, którego w jakiś krótkich okresach życia jednak doznałam. Brakuje mi czułości, nadziei na lepsze jutro, pewności, wiary w siebie, miłości. 
Nie mogę dalej tak żyć. Muszę to zmienić.
Dziewczyna z trzaskiem zamknęła dziennik i rzuciła go pod łóżko. Zerwała się z niego i pobiegła po płaszcz. Na dworze było zimno całkowicie ciemno chodź była dopiero 18. Wyszła z domu i od razu poczuła mroźne powietrze owiewające jej policzki. Spojrzała na samochód jednak szybko zrezygnowała z tej opcji postanawiając się przejść. Szła przez ciemne i ciche miasto, czasami dało się słyszeć szelest liści powiewających na wietrze. To było tak jakby całe miasto zaparło dech w piersiach czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Katherine nie myślała o tym gdzie ma iść- jej nogi same ją prowadziły w tym celu. A cel był jeden- dom Justina. Kiedy w końcu tam dotarła usiadła na ławce przed domem i myślała. Myślała nad tym po co właściwie tu jest, co powie Justinowi i jak on na to zareaguje. Już chciała odejść jednak zobaczyła, że ktoś się do niej przysiada. Po jednym zerknięciu zauważyła, że to Justin. Siedzieli w milczeniu, nieznośna tego wieczoru cisza unosiła się w powietrzu. 
W końcu Katherine powiedziała:
- Wiesz, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że życie mam tylko jedno. Już nic nigdy się nie powtórzy. Żadna sekunda nie wróci, i jeżeli nie spróbuję pewnych rzeczy, to już nigdy się nie dowiem co by było gdybym zrobiła coś innego.- wyszeptała cicho.
- Co przez to chcesz powiedzieć?- spytał. 
- Chcę powiedzieć, że Cię kocham. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jak wiele cennych chwil Ci zawdzięczam. Jak wiele w stanie byłabym oddać. Obym nigdy nie musiała.- powiedziała jednym tchem. Z każdym słowem, prostowała się coraz bardziej, w jej oczach pojawił się błysk. Na przemian to zaciskała, to rozluźniała dłonie, uporczywie patrząc w Jego oczy.
-Proszę bądź przy mnie bo sobie nie radzę. Nie radzę sobie z tym wszystkim, z uczuciami. Ale wiem, że cię kocham. I bardzo cię potrzebuje.- dokończyła. 
Położył dłoń na jej policzku uśmiechając się delikatnie. Wzrokiem przeszywał jej drobne, bezbronne ciało. Jednym gestem sprawił, że ponownie go pokochała. Bezgranicznie tak już na amen. Delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Zachłannie zaciągnęła się otaczającym ją powietrzem, zbliżyła swoje usta do jego i powtórzyła pocałunek, tym razem mocniej. I jeszcze raz… i jeszcze raz. Jego uśmiech rósł z sekundy na sekundę, jej szczęście jeszcze szybciej. Zbliżyła się do niego wtulając swoją twarz w jego tors, jednocześnie spletli swoje dłonie.
Nareszcie czuła tą bliskość. Smak miłości. Pożądania. 
-Zmarzłaś.- powiedział dotykając jej zimnego jak lód policzka.- Wejdź do środka. 
Razem poszli do domu, a kiedy tylko drzwi się zamknęły Justin zdjął płaszcz z ramion dziewczyny. 
-Dziękuje.- skinęła głową i rozejrzała się dookoła. W środku było ciepło, zauważyła palący się kominek.
-Zrobię coś do jedzenia, ok?- spytał, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
-Tym razem wierzę w twoje zdolności kulinarne. 

Mieli zgaszone światło, wszędzie zapalone świece z aromatem róż, w tle wydobywała się romantyczna muzyka. W zasięgu swojego wzroku mieli tylko siebie, nie widzieli po za sobą nikogo innego, tylko swoje twarze, na których promieniało szczęście. Zaczął muskać lekko wargi ukochanej później przeobraził wszystko w namiętny pocałunek. Nie mogli się od siebie oderwać, choćby na chwilę. Cały czas czuli swoją bliskość, była w Jego ramionach wtulona już na zawsze. Lubił bawić się Jej włosami, mówić jak pięknie wygląda, gdy nie są ułożone idealnie, bo dla niego zawsze jest wyjątkowa. Patrzył na swoją miłość, jak najcenniejszy skarb, który jest tylko Jego wart, nie potrafił wyobrazić sobie, że trzymałby inną rękę w tym momencie, w którym przysięgał miłość, której nie porwie nawet wiatr, ani nie przerwie świat. Zatapiali swoje czyste myśli w setkach pocałunkach do końca świata który nawet jeszcze nie nadszedł.
------------------------------------------------------------------
To już przedostatni rozdział. Mam nadzieje, że nie macie mi za złe, że jest krótki- następny będzie dłuższy. Powiem Wam, że jeszcze nigdy nie dostałam takich komentarzy jak pod poprzednim rozdziałem i jestem strasznie rozczarowana. Ale nie Wami- sobą. Dlatego postaram się aby kolejny rozdział był idealny. 

wtorek, 18 grudnia 2012

Thirteenth

Piosenka do rozdziału: <klik>
-Ale zaraz!- dziewczyna przerwała swój monolog. -Teraz chce wiedzieć coś o tobie. 
Spojrzał w prawo, na zachodzące słońce, a potem przed siebie, na ciemną taflę jeziora. 
-Lubię słuchać jak mówisz. Nie przestawaj, proszę.- spojrzał na dziewczynę błagalnie.
-Tyle, że moje życie jest nudne... normalne. Wolałabym posłuchać opowieści światowej supergwiazdy.- powiedziała. Uśmiechnęła się figlarnie i przybliżyła się do Justina.
-Co ty ukrywasz?- wyszeptała, a jej usta znajdowały się milimetr od jego ust.  Podniósł jej pod brudek i wpił się  w jej usta . Nagle wszystkie troski odpłynęły gdzieś tam sobie. A ona myślała tylko o cieple jego ust. Przygarnął ją do siebie mocniej , a pocałunek stał się jeszcze zachłanniejszy niż był wcześniej. Objęła dłońmi jego szyję, jeszcze mocniej go do siebie przytulając. Po chwili oderwali się od siebie 

Katherine całą noc po ich rozmowie nie spała, myślała nad tym, czy dobrze postąpiła. Z każdą sekundą miała coraz więcej wątpliwości czy postąpiła dobrze. Wiedziała, że skrzywdziła Justina i czuła się z tego powodu winna. 
Katherine leżała na łóżku z otwartymi oczami i patrzała na sufit. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek budzika. Szybko wstała i wyłączyła go. Nie wiedziała czego się spodziewać w szkolę, czy Justin tam będzie, jak on będzie się zachowywać. Powolnym krokiem ruszyła do łazienki, szybko ściągnęła swoje ubrania i weszła pod prysznic. Czuła się ociężała, jak w jednym z tych snów, w którym biegniesz przez wysoki śnieg i każdy ruch przypomina pływanie w basenie wypełnionym syropem. Czasem,tak jak teraz, chciała pławić się w smutku. Z niemal masochistyczną uciechą miała ochotę pozwolić, by wszystko runęło i zniszczyło ją ponownie.

-Justin! Oddaj w końcu tą piłkę!- brunetka biegała za Justinem, a on jak dziecko miał z tego frajdę.
-Dwadzieścia do zera!- krzyknął kiedy trafił piłką do kosza. Katherine miała już dość tej gry więc powiedziała:
-Czy nie możemy porobić czegoś innego?
Chłopak podszedł do niej, objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
-Co masz na myśli?- zapytał. Zamrugał i na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. 
-Zboczeniec.- zaśmiała się. -Nie chodzi o to.
-A o co innego może chodzić?- spytał Justin, a jego ręce już zaczęły błądzić po ciele dziewczyny. Podniósł ją i zaniósł na kanapę. Usiadła mu na kolanach. Poddała się bezwolnie. Przytulił ją mocno do siebie. Cała drżała. Czuł, jak powoli się rozluźnia i uspokaja. Wtuliła nos w jego szyję. Poczuł coś mokrego na skórze. Odchylił ją od siebie. Oczy miała pełne łez. 
-Coś się stało?- spytał zaniepokojony.
- Ja tylko... nigdy nie myślałam, że będę czuć coś takiego. 

-Co się działo przez weekend?- zapytała Caroline kiedy wszystkie trzy przyjaciółki jadły lunch w szkolnej stołówce. Oplotła ją swoim dociekliwym spojrzeniem i czekała na odpowiedź. 
-Właściwie to nic.- Katherine siliła się na obojętny ton głosu.
-A co u Was?- dodała pośpiesznie. 
-Właściwie to Caroline chyba musi ci coś powiedzieć...- zaczęła Nicole patrząc znacząco na Caroline.
-Co...?- brunetka spojrzała zaniepokojona na swoje przyjaciółki.
 -Nie, to już nieaktualne!- zaprzeczyła Caroline. 
-Jak to?!- wykrzyczała na całą stołówkę Nicole. Wszyscy zwrócili na nie uwagę i każdy się im przyglądał. 
-Musisz tak krzyczeć?- zapytała z wyrzutem Katherine. -Właściwie co się stało?
-Zerwałam wczoraj z Jamsem...
-To ty w ogóle z nim chodziłaś?- zapytała Katherine. Nie mogła uwierzyć, że tyle działo się w życiu przyjaciółek przez... dwa dni.
-Tak ale teraz już wiem, że to największa pomyłka mojego życia. Tacy ludzie tylko  zatruwają przestrzeń i zabierają tlen, którego potrzebują inne, lepsze osobniki.- powiedziała, a jej twarz nabrała kamiennego wyrazu.
-Ale co się stało?- odezwała się Nicole już tak cicho, że tylko one to usłyszały.
-Powiedzmy, że znalazłam się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. A może przeciwnie.
-Czyli?- zapytały dziewczyny zirytowane jej tajemniczością. 
-Nakryłam go kiedy intensywnie wymieniał się śliną z inną dziewczyną. 

-Nie Justin! Puść mnie!- krzyczała dziewczyna kiedy Justin, z nią na ramionach, zaczął zbliżać się do krawędzi basenu.
-Nie!- zapiszczała kiedy jej skóra zetknęła się z zimną wodą. Chłopak puścił ją do wody, a ona po chwili wynurzyła się i popatrzyła na niego, kiedy on głośno się śmiał. 
-Foch forever!- krzyknęła Katherine śmiejąc się, po czym odwróciła się tyłem do chłopaka. 
Justin uśmiechnął się pod nosem, zdjął swoją koszulkę i wszedł do basenu. Obszedł ,,obrażoną" dziewczynę i stanął na przeciwko niej. 
Objął ją w pasie, ona chciała się wyrwać lecz Justin był silniejszy. Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować jej szyję.
-Dalej jesteś obrażona?- szepnął brunet, a ona poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi.
-Tak.- stwierdziła twardo , a Justin lekko musnął jej usta. 
-Jeszcze?- znowu zapytał, a potem wpił się w jej usta. 
-Już. Ale obiecuje, że kiedyś cię za to zabiję.- powiedziała dziewczyna kiedy już odsunęli się od  siebie. 
-Będę zaszczycony.- zaśmiał się melodyjnym głosem.
--------------------------------------------------------------------
Podoba Wam się rozdział? Bardzo się nad nim namęczyłam. Chyba nie mam dużo do powiedzenia, tylko chciałam o coś zapytać. Wolicie smutne czy szczęśliwe zakończenie bloga?