sobota, 29 grudnia 2012

Fourteenth

Piosenka do rozdziału: <klik>
Czuję, że robię sobie ciągle na złość. Ograniczam się myśląc, że wtedy będzie mniej bolało. Ciągle powtarzam sobie, że jeszcze nie czas, że jestem jeszcze za mało silna. Brakuje mi szczęścia, którego w jakiś krótkich okresach życia jednak doznałam. Brakuje mi czułości, nadziei na lepsze jutro, pewności, wiary w siebie, miłości. 
Nie mogę dalej tak żyć. Muszę to zmienić.
Dziewczyna z trzaskiem zamknęła dziennik i rzuciła go pod łóżko. Zerwała się z niego i pobiegła po płaszcz. Na dworze było zimno całkowicie ciemno chodź była dopiero 18. Wyszła z domu i od razu poczuła mroźne powietrze owiewające jej policzki. Spojrzała na samochód jednak szybko zrezygnowała z tej opcji postanawiając się przejść. Szła przez ciemne i ciche miasto, czasami dało się słyszeć szelest liści powiewających na wietrze. To było tak jakby całe miasto zaparło dech w piersiach czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Katherine nie myślała o tym gdzie ma iść- jej nogi same ją prowadziły w tym celu. A cel był jeden- dom Justina. Kiedy w końcu tam dotarła usiadła na ławce przed domem i myślała. Myślała nad tym po co właściwie tu jest, co powie Justinowi i jak on na to zareaguje. Już chciała odejść jednak zobaczyła, że ktoś się do niej przysiada. Po jednym zerknięciu zauważyła, że to Justin. Siedzieli w milczeniu, nieznośna tego wieczoru cisza unosiła się w powietrzu. 
W końcu Katherine powiedziała:
- Wiesz, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że życie mam tylko jedno. Już nic nigdy się nie powtórzy. Żadna sekunda nie wróci, i jeżeli nie spróbuję pewnych rzeczy, to już nigdy się nie dowiem co by było gdybym zrobiła coś innego.- wyszeptała cicho.
- Co przez to chcesz powiedzieć?- spytał. 
- Chcę powiedzieć, że Cię kocham. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jak wiele cennych chwil Ci zawdzięczam. Jak wiele w stanie byłabym oddać. Obym nigdy nie musiała.- powiedziała jednym tchem. Z każdym słowem, prostowała się coraz bardziej, w jej oczach pojawił się błysk. Na przemian to zaciskała, to rozluźniała dłonie, uporczywie patrząc w Jego oczy.
-Proszę bądź przy mnie bo sobie nie radzę. Nie radzę sobie z tym wszystkim, z uczuciami. Ale wiem, że cię kocham. I bardzo cię potrzebuje.- dokończyła. 
Położył dłoń na jej policzku uśmiechając się delikatnie. Wzrokiem przeszywał jej drobne, bezbronne ciało. Jednym gestem sprawił, że ponownie go pokochała. Bezgranicznie tak już na amen. Delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Zachłannie zaciągnęła się otaczającym ją powietrzem, zbliżyła swoje usta do jego i powtórzyła pocałunek, tym razem mocniej. I jeszcze raz… i jeszcze raz. Jego uśmiech rósł z sekundy na sekundę, jej szczęście jeszcze szybciej. Zbliżyła się do niego wtulając swoją twarz w jego tors, jednocześnie spletli swoje dłonie.
Nareszcie czuła tą bliskość. Smak miłości. Pożądania. 
-Zmarzłaś.- powiedział dotykając jej zimnego jak lód policzka.- Wejdź do środka. 
Razem poszli do domu, a kiedy tylko drzwi się zamknęły Justin zdjął płaszcz z ramion dziewczyny. 
-Dziękuje.- skinęła głową i rozejrzała się dookoła. W środku było ciepło, zauważyła palący się kominek.
-Zrobię coś do jedzenia, ok?- spytał, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
-Tym razem wierzę w twoje zdolności kulinarne. 

Mieli zgaszone światło, wszędzie zapalone świece z aromatem róż, w tle wydobywała się romantyczna muzyka. W zasięgu swojego wzroku mieli tylko siebie, nie widzieli po za sobą nikogo innego, tylko swoje twarze, na których promieniało szczęście. Zaczął muskać lekko wargi ukochanej później przeobraził wszystko w namiętny pocałunek. Nie mogli się od siebie oderwać, choćby na chwilę. Cały czas czuli swoją bliskość, była w Jego ramionach wtulona już na zawsze. Lubił bawić się Jej włosami, mówić jak pięknie wygląda, gdy nie są ułożone idealnie, bo dla niego zawsze jest wyjątkowa. Patrzył na swoją miłość, jak najcenniejszy skarb, który jest tylko Jego wart, nie potrafił wyobrazić sobie, że trzymałby inną rękę w tym momencie, w którym przysięgał miłość, której nie porwie nawet wiatr, ani nie przerwie świat. Zatapiali swoje czyste myśli w setkach pocałunkach do końca świata który nawet jeszcze nie nadszedł.
------------------------------------------------------------------
To już przedostatni rozdział. Mam nadzieje, że nie macie mi za złe, że jest krótki- następny będzie dłuższy. Powiem Wam, że jeszcze nigdy nie dostałam takich komentarzy jak pod poprzednim rozdziałem i jestem strasznie rozczarowana. Ale nie Wami- sobą. Dlatego postaram się aby kolejny rozdział był idealny. 

wtorek, 18 grudnia 2012

Thirteenth

Piosenka do rozdziału: <klik>
-Ale zaraz!- dziewczyna przerwała swój monolog. -Teraz chce wiedzieć coś o tobie. 
Spojrzał w prawo, na zachodzące słońce, a potem przed siebie, na ciemną taflę jeziora. 
-Lubię słuchać jak mówisz. Nie przestawaj, proszę.- spojrzał na dziewczynę błagalnie.
-Tyle, że moje życie jest nudne... normalne. Wolałabym posłuchać opowieści światowej supergwiazdy.- powiedziała. Uśmiechnęła się figlarnie i przybliżyła się do Justina.
-Co ty ukrywasz?- wyszeptała, a jej usta znajdowały się milimetr od jego ust.  Podniósł jej pod brudek i wpił się  w jej usta . Nagle wszystkie troski odpłynęły gdzieś tam sobie. A ona myślała tylko o cieple jego ust. Przygarnął ją do siebie mocniej , a pocałunek stał się jeszcze zachłanniejszy niż był wcześniej. Objęła dłońmi jego szyję, jeszcze mocniej go do siebie przytulając. Po chwili oderwali się od siebie 

Katherine całą noc po ich rozmowie nie spała, myślała nad tym, czy dobrze postąpiła. Z każdą sekundą miała coraz więcej wątpliwości czy postąpiła dobrze. Wiedziała, że skrzywdziła Justina i czuła się z tego powodu winna. 
Katherine leżała na łóżku z otwartymi oczami i patrzała na sufit. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek budzika. Szybko wstała i wyłączyła go. Nie wiedziała czego się spodziewać w szkolę, czy Justin tam będzie, jak on będzie się zachowywać. Powolnym krokiem ruszyła do łazienki, szybko ściągnęła swoje ubrania i weszła pod prysznic. Czuła się ociężała, jak w jednym z tych snów, w którym biegniesz przez wysoki śnieg i każdy ruch przypomina pływanie w basenie wypełnionym syropem. Czasem,tak jak teraz, chciała pławić się w smutku. Z niemal masochistyczną uciechą miała ochotę pozwolić, by wszystko runęło i zniszczyło ją ponownie.

-Justin! Oddaj w końcu tą piłkę!- brunetka biegała za Justinem, a on jak dziecko miał z tego frajdę.
-Dwadzieścia do zera!- krzyknął kiedy trafił piłką do kosza. Katherine miała już dość tej gry więc powiedziała:
-Czy nie możemy porobić czegoś innego?
Chłopak podszedł do niej, objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
-Co masz na myśli?- zapytał. Zamrugał i na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. 
-Zboczeniec.- zaśmiała się. -Nie chodzi o to.
-A o co innego może chodzić?- spytał Justin, a jego ręce już zaczęły błądzić po ciele dziewczyny. Podniósł ją i zaniósł na kanapę. Usiadła mu na kolanach. Poddała się bezwolnie. Przytulił ją mocno do siebie. Cała drżała. Czuł, jak powoli się rozluźnia i uspokaja. Wtuliła nos w jego szyję. Poczuł coś mokrego na skórze. Odchylił ją od siebie. Oczy miała pełne łez. 
-Coś się stało?- spytał zaniepokojony.
- Ja tylko... nigdy nie myślałam, że będę czuć coś takiego. 

-Co się działo przez weekend?- zapytała Caroline kiedy wszystkie trzy przyjaciółki jadły lunch w szkolnej stołówce. Oplotła ją swoim dociekliwym spojrzeniem i czekała na odpowiedź. 
-Właściwie to nic.- Katherine siliła się na obojętny ton głosu.
-A co u Was?- dodała pośpiesznie. 
-Właściwie to Caroline chyba musi ci coś powiedzieć...- zaczęła Nicole patrząc znacząco na Caroline.
-Co...?- brunetka spojrzała zaniepokojona na swoje przyjaciółki.
 -Nie, to już nieaktualne!- zaprzeczyła Caroline. 
-Jak to?!- wykrzyczała na całą stołówkę Nicole. Wszyscy zwrócili na nie uwagę i każdy się im przyglądał. 
-Musisz tak krzyczeć?- zapytała z wyrzutem Katherine. -Właściwie co się stało?
-Zerwałam wczoraj z Jamsem...
-To ty w ogóle z nim chodziłaś?- zapytała Katherine. Nie mogła uwierzyć, że tyle działo się w życiu przyjaciółek przez... dwa dni.
-Tak ale teraz już wiem, że to największa pomyłka mojego życia. Tacy ludzie tylko  zatruwają przestrzeń i zabierają tlen, którego potrzebują inne, lepsze osobniki.- powiedziała, a jej twarz nabrała kamiennego wyrazu.
-Ale co się stało?- odezwała się Nicole już tak cicho, że tylko one to usłyszały.
-Powiedzmy, że znalazłam się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. A może przeciwnie.
-Czyli?- zapytały dziewczyny zirytowane jej tajemniczością. 
-Nakryłam go kiedy intensywnie wymieniał się śliną z inną dziewczyną. 

-Nie Justin! Puść mnie!- krzyczała dziewczyna kiedy Justin, z nią na ramionach, zaczął zbliżać się do krawędzi basenu.
-Nie!- zapiszczała kiedy jej skóra zetknęła się z zimną wodą. Chłopak puścił ją do wody, a ona po chwili wynurzyła się i popatrzyła na niego, kiedy on głośno się śmiał. 
-Foch forever!- krzyknęła Katherine śmiejąc się, po czym odwróciła się tyłem do chłopaka. 
Justin uśmiechnął się pod nosem, zdjął swoją koszulkę i wszedł do basenu. Obszedł ,,obrażoną" dziewczynę i stanął na przeciwko niej. 
Objął ją w pasie, ona chciała się wyrwać lecz Justin był silniejszy. Przyciągnął ją do siebie i zaczął całować jej szyję.
-Dalej jesteś obrażona?- szepnął brunet, a ona poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi.
-Tak.- stwierdziła twardo , a Justin lekko musnął jej usta. 
-Jeszcze?- znowu zapytał, a potem wpił się w jej usta. 
-Już. Ale obiecuje, że kiedyś cię za to zabiję.- powiedziała dziewczyna kiedy już odsunęli się od  siebie. 
-Będę zaszczycony.- zaśmiał się melodyjnym głosem.
--------------------------------------------------------------------
Podoba Wam się rozdział? Bardzo się nad nim namęczyłam. Chyba nie mam dużo do powiedzenia, tylko chciałam o coś zapytać. Wolicie smutne czy szczęśliwe zakończenie bloga? 

piątek, 23 listopada 2012

Twelfth


Piosenka do rozdziału: <klik>
Katherine spojrzała na koszulkę którą naszykował jej Justin. Była cała fioletowa i ledwo zakrywała jej pośladki. Krótszej pewnie nie znalazł- pomyślała. Spojrzała w lustro, które znajdowało się w wielkiej łazience. Zobaczyła drobną blondynkę, z lekkim strachem w oczach. Była szczęśliwa, nawet bardzo szczęśliwa ale jej obawy nie pozwalały jej się cieszyć tym szczęściem. Ciągle przychodziły jej do głowy różne wizję zdarzeń które mogą to wszystko popsuć, zniszczyć całe ich szczęście. Westchnęła i nałożyła na siebie koszulkę Justina. Chciała odpędzić od siebie te wszystkie myśli ale one wciąż uciążliwie ją nawiedzały. 
Wyszła z łazienki do pokoju Justina i spojrzała na chłopaka który widząc ją zagryzł dolną wargę. 
-Wyglądasz cudownie.- powiedział chrapliwym głosem.
-Tylko się tak nie napalaj.- rzuciła mu rozbawione spojrzenie i rzuciła w niego przemoczoną koszulką.
-Za późno.- odparł Justin przyciągając do siebie dziewczynę. Ta straciła równowagę i wylądowała u niego na kolanach. 
-Zawieziesz mnie do domu?- zapytała Katherine. Narastające ją uczucie niepewności narastało z każdą sekundą. 
-Już?- chłopak spojrzał na nią niepewnie.- Coś się stało?
-Nie, ja po prostu... Jestem zmęczona.- wyjąkała zmieszana. Nie lubiła go okłamywać. 
-W takim razie dobrze, poczekaj chwilę.- powiedziawszy to Justin delikatnie zdjął dziewczynę ze swoich kolan i podszedł do szafki szukając kluczyków. Kiedy w końcu je znalazł, objął dziewczynę w pasie i wyszli z mieszkania.  W czasie jazdy prawie się do siebie nie odzywali, kiedy podjechali pod dom dziewczyny ona bąknęła krótkie ,,Cześć". 
Kiedy w końcu znalazła się w domu przypomniała sobie o jej mamie której nic nie powiedziała o tym, że będzie nocować u Justina. 
-Katherine? To ty?- zawołała jej mama. Pobiegła w stronę kuchni skąd dochodziło wołanie.
-Tak, mamo. Proszę nie zabijaj mnie, ja tylko byłam u Justina, a potem... zasnęłam. A kiedy się obudziłam było już późno więc nie opłacało mi się iść do szkoły, no i straciłam poczucie czasu dlatego tak długo mnie nie było.- zaczęła chaotycznie opowiadać.
-Dobrze, uspokój się. Wcale cię nie winię i rozumiem.- powiedziała, a Katherine ulżyło. - Ale widzę, że coś jest nie tak. Zdarzyło się coś?
-Wiesz... ja muszę sama o tym pomyśleć. Chyba pójdę na górę.- nie dała odpowiedzieć swojej mamie, bo ruszyła schodami na górę. Weszła do swojego pokoju i rzuciła się na swoje łóżko. Jedna łza spłynęła po jej policzku, potem pojawiły się kolejne. Jeszcze przed chwilą była taka szczęśliwa, a teraz siedziała sama i płakała. 
Wyciągnęła swój pamiętnik i zaczęła pisać.

Są to strome schody do nieba, wąskie i bez oparcia. Możesz iść prosto w górę, nie oglądając się za siebie. Kiedy utracisz równowagę, zranisz się boleśnie lecąc w dół. I zaczynasz wędrować od nowa, jeżeli masz jeszcze siły. Nie możesz się zatrzymać - nie da się żyć ani ustać na żadnej krawędzi, trzeba kroczyć lub spadać .I tak do końca życia.
Nie chcę tak żyć. Wmawiam sobie, że uda mi się, że dam radę ale to nie prawda. Nie chcę się zadręczać, nie chcę myśleć co się stanie, nie chcę wymyślać najczarniejszych scenariuszy. Okłamywałam się. Usiłuję uciec od prawdy, a prawda jest taka, że się boję.  Cholernie się boje, że to uczucie nie przerwa, że runie, a razem z nim runie cały mój świat który niedawno na nowo zbudowałam. Nie mogę być z nim. Sama nie wiem czemu to napisałam. Przecież to niedorzeczne! Ja go kocham... Nie mogę bez niego żyć. To dlaczego nachodzą mnie takie myśli? Jestem pewna swojego uczucia. Nie jestem pewna jego uczucia. Już raz mnie zranił, może to zrobić i drugi raz. 
On jest jak... marzenie. Taki nierzeczywisty. Nie chcę marzyć, bo wiem, że w końcu nadejdzie moment, kiedy ktoś szturchnie mnie, a ja wrócę do szarej rzeczywistości. I po raz kolejny będę musiała zmierzyć się z problemami, uświadamiając sobie, że marzenia się nie spełniają. Pozwalają oderwać się od wszystkiego co nie idzie po naszej myśli. Pozwalają nam na przeniesienie się w lepszy świat z którego prędzej czy później i tak musimy wrócić. nigdy nie uda nam się urzeczywistnić wyobraźni, ani oszukać podświadomości. 
Nie wiem co mam robić. Jedyne czego chce to zaszyć się tutaj i czekać na rozwój wydarzeń. 

Zamknęła dziennik i rzuciła go w kąt. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i położyła głowę na poduszce, powoli zamykając oczy. Powoli, zmęczona tym dniem zasypiała i nawet nie zauważyła kiedy jej umysł przeniósł się w spokojne rejony snu. 
Katherine została obudzona z lekkiego snu, przez natarczywy dzwonek do drzwi. Nie miała ochoty wstawać z łóżka więc pomyślała, że jeżeli zaczeka ten ktoś odejdzie. Jednak nie odszedł, więc Katherine niechętnie ruszyła otworzyć drzwi. Kiedy je otworzyła zobaczyła Justina,  który patrzał na nią niepewnie.
-Hey, czemu nie odbierałaś telefonów?- mówiąc to chłopak pocałował ją delikatnie w policzek. 
-Rozładował mi się telefon. Justin... musimy porozmawiać.- odpowiedziała Katherine wychodząc na zewnątrz. Podeszła do drewnianej balustrady werdany. Kiedy była mała uparła się aby taką zbudowali przed wejściem. Oparła się o nią rękami i wpatrywała w bezchmurne granatowe niebo. Było już ciemno, na niebie jarzyły się pojedyncze gwiazdy. 
-Co się dzieje?- podszedł do niej, a jego ciepły oddech muskał jej szyje. 
Gwałtownie się do niego odwróciła i powiedziała patrząc mu w oczy:
-Justin... my nie możemy być razem. Kocham cię... kocham cię najbardziej na świecie ale proszę zrozum, że ja tak nie potrafię... Nie potrafię być z tobą, boje się... boje się wszystkiego co może się zdarzyć, co może nas zniszczyć... Proszę wybacz mi, ja po prostu nie mogę. 
-Rozumiem.- jego oczy przeszył wielki smutek.- Ale pamiętaj, że i tak cię kocham.
Pocałował ją w czoło, potem w oba policzki, wreszcie w usta. A potem odszedł, a Katherine stała jeszcze długo przed drzwiami i łkała cicho. 
-------------------------------------------------------
No wiecie co? Już was pochwaliłam z komentarzami, a tu takie rozczarowanie... No ale mam nadzieje, że tu się poprawicie. Podobał się rozdział? Ja nie jestem zadowolona no ale ocenę zostawiam wam. Mówiłam, że coś zamieszam więc to zrobiłam. Mam nadzieje, że wybaczycie. Do następnej i naprawdę liczę na dużo komentarzy. 

piątek, 9 listopada 2012

Eleventh

Piosenka do rozdziału: <klik>
Był piękny poranek. Mimo wczesnej godziny słońce uśmiechało się serdecznym blaskiem, a ptaki lirycznym świergotem witały nowy dzień. Poza tym było cicho. Błogi spokój zdawał się obejmować nie tylko cały pokój, ale też dom, osiedle, a wręcz całe miasto. Przyjemna i uspokajająca cisza w otoczce promieni słonecznych i muzyki natury zdawała się przenikać cały świat. Nic nie wskazywało na to, by gdzieś coś mogło być inaczej – mniej pięknie niż tu i teraz, właśnie w tym momencie.
Obudziła się idealnie w środku tego cudownego zjawiska, jakim był owy poranek. Otworzyła oczy by móc spojrzeć na ten piękny świat. Jej uszy zachłannie wyłapywały płynące z zewnątrz dźwięki. Przez ciało przepływał pobudzający oddech świeżego powietrza, a do serca wręcz wdzierał się wszechobecny spokój...
Czuła za sobą ciepło, które z powodu chłodu i rześkości poranka potęgowało uczucie rozkoszy. Zanurzona w świeżą pościel, wtulona w miękką poduszkę z uległością małego dziecka oddawała się dreszczykom przechodzącym całe jej ciało na uczucie gorącego oddechu na szyji. Cieszyła się, bo wiedziała, że to nie sen. Wiedziała, że gdy się odwróci zobaczy Go. Jego zaspaną twarz, jego piękne, męskie ciało. I wtedy przytuliła się do niego, by całą sobą chłonąć jego ciepło, a on budząc się złożył słodki pocałunek na jej czole i objął ją mocno silnym ramieniem, tak, że poczuła się bardzo malutka i bardzo bezpieczna.
-Dzień dobry kochanie.- powiedział Justin słodko do jej ucha. 
-Dzień dobry.- wyszeptała, przeciągając się. Nagle znieruchomiała, patrząc na godzinę na zegarku.
-Zaraz! Justin jest 10:00, przecież mamy szkołę! Kurwa, zaspałam.- w pośpiechu wyszła z łóżka. Justin wziął jej rękę i pociągnął z powrotem na poduszkę obok siebie. 
-Dzisiaj możemy sobie odpuścić. Jak chcesz napiszę ci usprawiedliwienie.- powiedział gładząc ją po policzku.
-Może masz rację... Już się chyba nie opłaca.- przeczesała włosy na jego głowie.
Zaśmiała się pod nosem.
-Z czego się śmiejesz?- udał oburzonego.
-Nie no Bieber, co jak co ale rano masz piękną fryzurę. Mogę zrobić zdjęcie?- śmiała się jeszcze bardziej.
-O ty! Żeby śmiać się z porządnego człowieka!
Jej długie włosy musnęły twarz chłopaka, kiedy się nad nim pochyliła. Zaśmiał się. Zrzucił ją z siebie, przewracając na plecy i zaczął łaskotać. Zwinęła się w kłębek, śmiejąc niepohamowanie. 
-Przestań – wydusiła z siebie, walcząc z nadpływającymi salwami śmiechu.
- Tak? – zapytał – a co będę z tego miał?
-Zrobię, co zechcesz, tylko już przestań – udało jej się z trudem powiedzieć.
-A więc co mam zrobić?- zapytała kiedy już przestał.
-Bądź moja. Zawszę.
Dziewczyna poczuła motyle w brzuchu. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pocałowała go delikatnie. Zamruczał cicho i odwzajemnił pocałunek. 
-Więc co będziemy robić? Nie chce mi się jeszcze spać.- westchnęła siadając na łóżku.
-Prawdę mówiąc, nie wiem – powiedział siadając obok niej.- A w ogóle widziałaś już mój dom?
-Justin, ja nawet Twojego pokoju nie oglądałam.- stwierdziła po czym rozejrzała się po pokoju. Wstała i zaczęła obchodzić poszczególne meble.  Panował tu mały bałagan. Na półkach leżały stosy płyt różnych wykonawców. Obok jego komody, koło łóżka, leżała gitara . Na wprost łóżka znajdował się wielki telewizor plazmowy, a na półkach wyżej niego znajdowały się różne nagrody. Dziewczyna zgadywała, że to tylko część jego osiągnięć. Stąpała po miękkim, biały dywanie, rozciągniętym po prawie całej, czarnej podłodze. Na ścianach znajdowały się liczne złote płyty. Koło białych drzwi znajdowała się rozsuwana szafa, ale dziewczyna wiedziała, że Justin ma zamiłowanie do różnego rodzaju butów. Potrafił spędzać godziny w sklepach z nimi. Wolała tam nie wchodzić, ponieważ przerażała ją myśl ile butów może tam być. 
Dziewczyna wróciła do łóżka, gdzie Justin przyglądał jej się z rozbawieniem.
-Moje kochanie jest głodne?- zapytał całując ją w policzek. 
-Nawet bardzo, ale wiesz... wydaje mi się, że nie jesteś zbyt dobrym kucharzem.- zaśmiała się pod nosem.
-Ja nie jestem dobrym kucharzem?! Zaraz się przekonamy.

Okazało się, że Justin naprawdę potrafi gotować i ku zaskoczeniu Katherine śniadanie, które jej zaserwował było pyszne. Przedpołudnie spędzili miło, rozmawiając o sobie, poznając się na nowo. Dziewczyna zwiedziła wszystkie zakamarki domu Justina, który okazał się być bardzo nowoczesny ale też elegancki. W domu znajdowały się pomieszczenia tradycyjne takie jak kuchnia, salon, różne sypialnie. Znajdowały się też tu pomieszczenia na które nie każdy człowiek mógł sobie pozwolić czyli kręgielnia, malutkie kino a także prywatne studio nagraniowe. Justin pokazał dziewczynie nad czym pracuje, a ona jak zafascynowana patrzyła na niego kiedy kołysał się w takt muzyki. Widziała, że on tym żyje, to nieodłączna część jego duszy, nie może żyć bez muzyki. 
Po południu zrobiło się bardzo upalnie, więc wręcz nie mogli wytrzymać w domu. Katherine postanowiła skorzystać z pięknej pogody i opalać się przez domem Justina na jednym z leżaków. Nie miała przy sobie stroju, (na szczęście była w krótkich szortach) więc lekko podwinęła swoją bluzkę aby widać było brzuch i rozłożyła się wygodnie na jednym z leżaków. Zamknęła oczy i pozwoliła aby promienie słońca muskały jej skórę. Parę minut później poczuła, że ktoś delikatnie całuje jej brzuch. Otworzyła oczy i zobaczyła uśmiechniętego Justina. 
-Dlaczego się nie rozebrałaś? Takie opalanie to do luftu.- spojrzał na dziewczynę rozbawiony.
-Tobie to już tylko jedno w głowie, prawda?- zapytała Katherine mrugając do niego.
Nie zdążył udzielić jej odpowiedzi, ponieważ ona podeszła do krawędzi, kucnęła wielkiego basenu i zanurzyła rękę w ciepłej wodzie. Po chwili podszedł do niej Justin, a w jej głowie zawitała pewna myśl. Z całej siły popchnęła go do przodu lecz on w ostatniej sekundzie uczepił się jej ramienia, przez co wylądowali razem w wodzie. 
Dziewczyna wynurzyła się kilka sekund po Justinie, a kiedy to zrobiła zobaczyła, że on się śmieje. Spojrzała na niego wrogo i zaczęła chlapać wodą na wszystkie strony.
-Bieber! Jeszcze się śmiejesz!
On śmiał się dalej, ale pociągnął ją do siebie. Zbliżyła twarz do jego twarzy, usta do jego ust. Pocałował ją. Zachwycona, odwzajemniła pocałunek. Miał takie miękkie i ciepłe wargi. Wplótł palce w jej brązowe włosy. Położyła dłoń na jego nagim, wilgotnym torsie. Drugą ręką przesunęła po jego ramieniu. Przyciągnął ją do siebie mocnym, stanowczym gestem. Poczuła się cudownie w jego ramionach. 
-------------------------------------------------
Kolejny, cudownie słodki rozdział za nami. Wiem przesłodziłam go, ale ja po prostu nie mogłam się powstrzymać. Tak cudownie piszę mi się takie rozdziały....
No ale nie martwcie się w następnym rozdziale coś pomieszam. 
Podoba Wam się nowy wygląd bloga? Mówiłam, że coś zmienię. A u Was też się tak przecina? Bo to jest tylko kwestia komputera, u mnie na laptopie jest dobrze, a na zwykłym komputerze już nie. 
Dziękuje bardzo za komentarze i proszę o następne pod tym rozdziałem. 
Kocham Was!

środa, 31 października 2012

Tenth

Piosenka do rozdziału: <klik>
-Pojedziesz ze mną do mnie?- Justin pocałował ją w płatek ucha wciąż tuląc.
-Ja... tak.- dziewczyna się zawahała. Brzmiało dość dwuznacznie. 
Wziął ją za rękę, a kiedy ruszyli do jego samochodu przyciągnął ją mocno do siebie i objął. Była taka krucha... Wciąż nie mógł uwierzyć, że może ją dotykać.... że może ją całować i szeptać piękne słowa do ucha. Wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. 
Jechali w milczeniu, co chwilę obdarowywując siebie nieśmiałymi uśmiechami. Słowa nie były potrzebne, uczucie które wisiało w powietrzu uniemożliwiało rozmowę. 
Kiedy w końcu dojechali, Justin szybko wyskoczył z auta aby otworzyć drzwi Katherine. 
-Dziękuje.- uśmiechnęła się. Właśnie z takich drobnych gestów go pamiętała. 
Szła przez ogród z nieukrywanym podziwem. Widać było, że dużo osób poświęciło dużo wysiłku na stworzenie czegoś tak imponującego. Dziewczyna zobaczyła pełno różnokolorowych kwiatów, tak egzotycznych, że nie mogła określić ich gatunku. Ścieszka którą szli była wąska, tak, że Justin musiał iść za jej plecami. Czuła na swojej szyi jego ciepły oddech, nogi się pod nią ugięły. Kiedy w końcu doszli do drzwi Justin nerwowo zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu klucza. Kiedy w końcu go znalazł i przekręcił zamek Katherine zobaczyła, że ręce mu się trzęsą. Weszli do mieszkania lecz dziewczyna nie zdążyła zobaczyć nic, ponieważ Justin natychmiast popchnął ją lekko na drzwi i przysunął się do niej. Ich usta były bardzo blisko lecz nie stykały się. Patrzeli sobie w oczy milcząc. Katherine czuła jego ciepły oddech który drażnił każdy nerw jej ciała. Położyła mu dłoń na policzku. Pocałował ją delikatnie. Przyjemny dreszcz rozszedł się przez ich ciała. Ich pocałunki przybrały na sile, stawały się coraz bardziej namiętne. Katherine znowu zaczęła czuć ten rodzaj bliskości której tak jej brakowało. Ręka Justina powędrowała na biodro dziewczyny i powoli przesuwał ją w dół, w końcu wylądowała na jej udzie. Gładził ją delikatnie, ona cicho jęknęła pragnąc jego dotyku. 
Zaczęła szybciej oddychać kiedy chłopak zaczął powoli ssać i całować jej szyję. Oplotła nogami jego biodra, a Justin skierował się na górę do jego pokoju. Powoli wchodził po schodach, wciąż się całowali więc nie widział jak stawia kroki. Kiedy znaleźli się na piętrze brunet skierował się do jego pokoju i cicho zamknął drzwi. Ostrożnie położył ją na łóżku. Ręką podparł swój ciężar ciała, by nie uciskać jej delikatnego ciała. 
-Jestem teraz tak szczęśliwy, że boję się, że to sen.- szepnął jej do ucha. 
Poszukała ustami Jego ust. Całowali się coraz goręcej, poczuła, że delikatnie rozpina jej bluzkę. Robił to strasznie wolno. Miałaby ochotę sama ją z siebie zerwać,ale zniszczyłaby wyobrażenie, które budowała od wielu tygodni. Ich oddechy przyśpieszały, w oczach Justina pojawiły się radosne iskierki. 
Justin obdarowywał cały brzuch dziewczyny drobnymi pocałunkami. Zachichotała:
-Ej, mam łaskotki.- uśmiechnęła się promiennie.
-Przepraszam, nie wiedziałem.- opuszkami palców gładził jej brzuch. Przeniósł pocałunki na jej usta, a Katherine wsadziła dłonie pod jego koszulkę. Zwinnym ruchem zdjęła ją i rzuciła gdzieś w kąt. Katherine zrobiło się gorąco. Jego tors był pociągający... opalony i umięśniony. Powoli rozumiała jego fanki które tak bardzo za nim szalały. 
Dotknęła jego klatki piersiowej zjeżdżając niżej. Paznokieć zahaczył o jego każdy mięsień, który zaczęła wyczuwać. Niechcący najechała na granice jego bokserek. 
Justin jęknął w jej usta. Odsunął ją od siebie.
-Co robisz?- zapytała i starała się uspokoić trzepot, w sercu
-Muszę nauczyć się Ciebie na nowo- powiedział.- Odpocznij.
Katherine poszła do łazienki i rozpłakała się z radości. Wszedł tam za nią, zobaczył łzy, których tym razem się nie wstydziła, objął ją i wyszeptał:
-Dziękuję, że jesteś...

-Hey Kat! Gdzie jesteś? Pamiętasz o naszym spotkaniu? Mam nadzieje, że oddzwonisz.- Nicole zrezygnowana rzuciła telefon na stolik kawiarni w której znajdowała się razem ze swoją drugą przyjaciółką Caroline. Wczoraj umawiały się tutaj wszystkie trzy, a Katherine dalej nie było. Do tego nie odbierała telefonu więc nie wiedziały co się z nią dzieje.
-Mam nadzieje, że nie zrobiła nic głupiego.- Caroline nerwowo spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-Nie możemy tak panikować. Pewnie po prostu zapomniała, nie róbmy afery.- powiedziała Nicole opanowanym głosem.
-Dobra, nie ważne. Chciałam Wam coś powiedzieć ale wychodzi na to, że powiem tylko tobie.- wolno powiedziała Caroline.
-Co się dzieje?- jej przyjaciółka zaniepokoiła się tonem jej głosu.
-Nie, nic takiego! Tylko... ja wiesz od pewnego czasu spotykam się z Jamesem. Zaczęło się od tego wypadu do Paryża, potem okazało się, że chodzi do równoległej klasy. Najpierw nie byłam przekonana czy to wypali... wiesz jaki on jest, ale potem zaczęło iskrzyć coraz bardziej i nie mogłam tego zatrzymać.- powiedziała Caroline bardzo szybko. 
-Bardzo się cieszę ale... dlaczego wcześniej nam nie powiedziałaś?- zapytała Nicole.
-Wiesz, ja jeszcze nie wiedziałam czy to wypali. Ale wiem... przepraszam, powinnam Wam powiedzieć.- w głosie Caroline była nutka żalu. 
-No dobrze, wybaczam- zachichotała Nicole - A teraz opowiadaj ze szczegółami o wszystkim.

-A więc teraz mogę nazywać cię moją dziewczyną?- zapytał Justin wodząc opuszkiem palca po ramieniu Katherine.
-Tak, zdecydowanie tak.- uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Kocham Cię - szepnął.
Zamknęła oczy. Czy to jest w porządku? Czy ma prawo być aż tak szczęśliwa? Bała się, że coś się stanie... coś przez co to wszystko zniknie jak sen.
-Ja ciebie też.- wyszeptała ledwo słyszalnie. 
Justin przytulił ją do siebie mocniej. Delikatnie podsunęła głowę do góry, aby być bliżej Jego serca. Czuła jak bije, waliło jak opętane. Teraz miała pewność, że ją kocha.
---------------------------------
Rozdział jest trochę krótszy niż poprzedni ale mam nadzieje, że się Wam podobał bo ja jestem nawet zadowolona z efektu. 
Popłakałam się przez Was. Jak zobaczyłam te wszystkie wspaniałe komentarze to po prostu łzy same płynęły mi po policzkach. Ja... po prostu dziękuje chodź takie jedno zwykłe słowo nie wyrazi mojej wdzięczności. Ogólnie rozdział pisałam przy ,, Love Me Like You Do" ale uznałam, że piosenka którą podałam bardziej pasuje. 
Tutaj też liczę na dużo komentarzy, jeszcze raz dziękuje i przepraszam za błędy jeżeli są. 

sobota, 27 października 2012

Ninth

Piosenka do rozdziału: <klik>
Katherine usiadła w ławce. Skuliła się pod naciskiem ciekawskich spojrzeń ludzi z jej klasy. Cały dzień była obiektem takich spojrzeń więc cieszyła się, że to była już ostatnia lekcja. Kiedy podniosła oczy, zauważyła, że Justin się w nią wpatruje. Gdy ich wzrok się spotkał wszystko jakby ucichło. Podobało jej się to spojrzenie- delikatne, ale badawcze, jak gdyby chciał poznać ją lepiej studiując jej twarz. Chłopak nie rozmawiał z nią, wręcz ją unikał. Katherine była z tego powodu zadowolona, ponieważ nie wiedziała co mu powiedzieć. Każdy błysk w Jego oczach wywoływał u niej gęsią skórkę. Jego spojrzenie hipnotyzowało, a ton Jego głosu był niczym ulubiona piosenka, którą chciała nagrać na płytę i odtwarzać bez końca. Gdy była z nim traciła kontrolę nad swoim ciałem i swoimi myślami. 
Justin przyglądał się jej od początku lekcji. Stanowiła cud piękna, połączenie ludzkich słabości, odwagi i współczucia. Pragnął jej jak nikogo innego. Podarowała mu coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyła w nim coś, o istnieniu czego nawet nie wiedział. Jeszcze nigdy nie zaznał takiej głębi uczuć, jeszcze nigdy nikogo nie pokochał tak ostatecznie i całkowicie. Była dla niego wszystkim. Powietrzem. Oddechem. Sercem. Nie chciał mieszać jej w życiu. Widział, że przez niego stała się nieszczęśliwa, a on nie potrafił już tego naprawić. 
Zadzwonił dzwonek uwalniając ich od swoich myśl. Katherine poderwała się szybko ocierając łzy które w ostatnich minutach spływały po jej policzkach. W połowie drogi do samochodu ktoś chwycił ją za ramiona. Obróciła się i zobaczyła Justina. 
-Możemy pogadać?- zapytał nieśmiało. Sam dotyk jego ręki, troska w oczach, czystość i prawda w głosie wywołały w niej nieznaną dotąd łagodność. 
-Jasne.- odpowiedziała łagodnie.
-Jesteś dla mnie wszystkim. Chce dla ciebie tego co najlepsze, a ja nie jestem dla ciebie dobry. Przepraszam, myślałem, że zdołam to odbudować ale to niemożliwe. Wyjeżdżam, zostawiam cię w spokoju. Proszę byś przed snem spojrzała w niebo i pomyślała o mnie, że jestem, żyję i zasypiam pod tym samym niebem, co Ty. Skoro nie mogę być przy Tobie to przynajmniej chce abyś zawszę zdawała sobie sprawę z tego, że jestem i zawszę będę dla ciebie oddychał.- nie patrzył jej w oczy mówiąc to.
-Ale...- Katherine chciała coś powiedzieć.
-I wiem, że wymagam za dużo ale proszę żebyś się nad tym zastanowiła i jeżeli zmienisz zdanie to przyjdź przed dworzec o 18:00. Proszę tylko o to.
Wiatr otulał jej ciało. Zimnym szeptem zdobył jej psychikę. Nie walczyła. Wsłuchiwała się w słowa, o których istnieniu nikt, poza nią, nie wiedział. Mówił cicho, przerażająco i paraliżująco. Do tego stopnia, że walka z Nim była czymś niemożliwym. Przecież i tak by przegrała. Głęboki oddech kulił się w płucach. Chciała uciec, zostać sama z myślami, bez słów umarłego Wiatru. A jednak On wciąż mówił, mówił i mówił...Zmieniał spokojne bicie jej serca w przeraźliwy łomot. Patrzyła w niebo. Długo i nieprzytomnie. Brudny, okropny i zamknięty dla niej świat otaczał ją z każdych stron. Odwrócił się i odszedł. Zostawił ją ze łzami na policzkach i bałaganem w sercu.

Brunetka siedziała na swoim łóżku ze wzrokiem wbitym w ścianę. Nie wiedziała co robić, każda kolejna myśl coraz bardziej mieszała jej w głowie. Była 17:30.
Do pokoju dziewczyny weszła jej mama. Dobrze wiedziała co się działo więc usiadła obok swojej córki i pogładziła ją po włosach. Katherine gwałtownie zerwała się i mocno przytuliła do swojej matki.
-Skończ w końcu doszukiwać się problemów. Przestań się bać. Zacznij mówić. Mów o tym co czujesz. Bez wstydu. Bez martwienia się o to co sobie pomyśli. Milcząc kopiesz sobie większy dołek. Bądź taką jaką byłaś parę miesięcy temu. Wolną, beztroską, z marzeniami i podniesioną głową. Jeśli coś ma runąć to runie i tak. Nie zmienisz tego co zapisane. Skończ szukać u siebie wad, winy za to co się stało dotychczas. Przecież jest cudownie. Nie zepsuj tego.- powiedziała jej mama cichym głosem wciąż ją tuląc, a potem wyszła z pokoju uśmiechając się do córki.
 Katherine sięgnęła po swój dziennik. Nie dotykała go od momentu kiedy Justin wyjechał bez słowa. Nie czytała go wcześniej, nie chciała znowu sobie tego wszystkiego przypominać.
Teraz postanowiła przeczytać parę wpisów:

,,Miał najpiękniejsze oczy, jakie widziałam. Nie miało różnicy to czy patrzyłam na nie w blasku księżyca, rażącym w oczy słońcu czy bezgwiezdnej nocy. Za każdym razem wywoływały we mnie te same uczucia. Wszystkie na raz. wzbudzały we mnie wulkan mieszaniny najróżniejszych pragnień i emocji."

Gwałtownie zatrzasnęła dziennik. Łzy paliły ją pod powiekami. Dłużej tego nie wytrzyma. Trzeba wreszcie coś z tym zrobić. Pragnienie jego stałej obecności, nieustanne myślenie o nim, gdy go nie było, niepokój i nerwowość, gdy miała go za chwilę zobaczyć, tęsknota, gdy jeszcze był przy niej, ale wiedziała, że za kilka minut go nie będzie. Kochała go. Tak bardzo, że nie dało się tego zignorować. Spojrzała na zegarek, była 18:10. Szybko zerwała się z łóżka i pobiegła po schodach na dół. Nie obchodziło jej nic, musiała dotrzeć tam na czas. Justin nie mógł wyjechać, nie mógł jej zostawić. Wsiadła do samochodu i szybko ruszyła w kierunku dworca. Miała nadzieję, że zdąży. Od tego zależało jej życie. Kiedy dotarła na miejsce szybko wyszła z samochodu nie domykając nawet drzwi.  Pobiegła przed siebie rozglądając się na wszystkie strony. Nie było go więc pobiegła jeszcze dalej. Wytężała wzrok ale nigdzie nie widziała Justina. Nagle go dostrzegła. W tłumie, odwróconego do niej tyłem, ledwo zauważalnego. Pobiegła w jego kierunku i lekko dotknęła jego ramienia. Przytuliła się do niego, oparła policzek na jego ramieniu i ze szczęścia zamknęła oczy. To było to, przed czym uciekała. Już nigdy więcej obojętności. Nigdy więcej. Justin chwilę stał bez ruchu, jakby nie mógł uwierzyć w to co się dzieje, jednak potem mocno objął ją swoimi ramionami. Dawno, nie trzymał jej w ramionach, zapomniał jakie to uczucie. To tak jakby trzymał w rękach cały swój świat.
-Kocham cię, zawsze cię kochałam.- dotknęła palcami Jego ust. 
Były takie ciepłe. Uśmiechnęła się całą sobą. Wszystkim,czym była. Jej oczy zajaśniały prawdziwym blaskiem, pierwszy raz. 
Po jej policzku potoczyła się łza. Justin szybko otarł ją opuszkiem palca. Objął ją delikatnie w pasie, a gdy patrzyli sobie w oczy, ich twarzy stopniowo przybliżały się do siebie. Wargi były coraz bliżej... aż w końcu złączyły się w jedno. Pocałował ją delikatnie, ale namiętnie.
----------------------------------------
Wreszcie się doczekałyśmy! Piękny moment kiedy Katherine zdecydowała się wrócić do Justina. Cieszycie się? Bo ja bardzo. Ale nie martwcie się to nie koniec kłopotów. Ja tu coś jeszcze wymyślę. Rozdział dedykowany @BieberMyHun która kompletnie mnie rozbroiła swoją analizą psychiczną Katherine. Czytasz mi w myślach? *boi się*. Ha ha ha żartowałam. No to chyba tyle mam do powiedzenia. A i właśnie kombinuje jak zmienić wygląd tego bloga więc bójcie się. ;P Mam nadzieje, że się podobał i liczę na dużo szczerych komentarzy. 

środa, 17 października 2012

Eighth

Piosenka do rozdziału: <klik>
*Narracja pierwszoosobowa*
*Justin*
Dlaczego ten czas mija, kiedy z całej siły trzymam ją blisko siebie, próbując zatrzymać, nie pozwolić jej iść dalej. Boi się mnie. Ja ją tylko zatrzymuję, klękam na kolanach i proszę by była na zawsze i dzień dłużej. Chwytam jej dłoń, przykładam do mojej klatki piersiowej, aby poczuła bicie mego serca. Modlę się, by wypowiedziała jakikolwiek wyraz. Ona ciągle milczy. Jej obojczyki są takie puste bez moich pocałunków, więc próbuję otulić drżące je miękkością ust, lecz wyrywa się i zaczyna biec, potyka się, ale silnie biegnie dalej, upada. Stoję, nie ruszam za nią. Widzę jak obraca się sprawdzając czy podążam w jej kierunku, lecz nie robię tego, nie czuję swojego ciała. Słońce świeci mi prosto w twarz, wytrzeszczając źrenice próbuję dojrzeć jej zarys. W końcu powoli zanika, nie widzę jej. Zastygłem w bezruchu, błagając o jej powrót. Przegrałem wszystko.

*Katherine*
Od rozstania, przeszłam wszystkie stadia emocjonalne od niepohamowanej wściekłości, poprzez oburzenie, aż do totalnej depresji, nie zmienia to jednak faktu, że teraz nie wiedziałam co czuje. Tak po prostu. Ranek który spędziłam z Niallem był cudowny. Pomagałam mu sprzątać, śmiałam się, żartowałam. To nie zmieniało tego, że tęskniłam za Justinem. Ilekroć wydarzyło się coś śmiesznego, chciałam mu o tym opowiedzieć. Wiem, to śmieszne opowiadać swojemu byłemu chłopakowi o tym jak spędzało się czas z innym chłopakiem ale chciałam to zrobić. Chciałam opowiadać mu każdą sekundę mojego dnia, jak absurdalnie  by to brzmiało. Właściwie już sama siebie nie rozumiałam. Na tej przeklętej imprezie zachowałam się jak idiotka. Nigdy nie pomyślałabym, że posunę się tak daleko. Wiedziałam, że zraniłam Justina i musiałam to naprawić. 
  Była sobota, mogłam udać się na długi spacer aby wszystko sobie poukładać.
Nie wiem dlaczego ale udałam się do pobliskiego kościółka. Pomyślałam, że tam będę miała spokój. Nieśmiało usiadłam w jednej z ławek, ogarnęła mnie cisza. Bałam się, że przez to uczucie, które zżerało mnie od  środka, nigdy już nie wrócę do normalności. Nigdy nie będę tym kim byłam przedtem. Nie będę więcej śmiać się z byle powodu, cieszyć z drobiazgów. Przestanę doceniać to co mam, zaślepiona pragnieniem i oczekiwaniem na coś, czego nigdy mieć nie będę. 
-Ja chce po prostu znaleźć swoje miejsce. Amen.- powiedziałam tak cicho aby nikt mnie nie usłyszał i wyszłam z kościoła.

-A więc masz szlaban na całe dwa tygodnie?! Jak można być ta okrutnym?- dopytywała się Nicole kiedy rozmawiałam z nią siedząc na łóżku w moim domu.
-Wcale nie dziwię się mojej mamie. Nie było mnie całą noc.- powiedziałam zrezygnowana opadając na poduszki.
-No właśnie. To mnie interesuje. Co robiłaś w nocy? Mam nadzieje, że nic głupiego.
-Wiesz to nie sprawa na telefon. Przyjedziesz do mnie?
-Jasne, po drodze wpadnę po Caroline.
-Dobrze, to czekam.
Rozłączyłam się i sięgnęłam po laptopa. Zalogowałam się na Twittera czego nie robiła od dłuższego czasu. Weszłam w swoje interakcje. Połowa wiadomości była tego typu:
O mój Boże! To ty jesteś tą dziewczyną Biebera? Szczęściara.

Stay Strong! Chodź jestem Belieber uważam, że Justin postąpił strasznie raniąc cię.

Proszę daj Justinowi jeszcze jedną szansę! Tak ładnie razem wyglądacie. 

A połowa takich:
Nienawidzę cię! Zraniłaś Justina, jak mogłaś?!

Zasługujesz na śmierć dziwko!

Jesteś taka brzydka, że aż żal patrzeć.
Uśmiechnęłam się. Skąd oni mogą wiedzieć jak jest naprawdę? Przez ostatnie tygodnie nie czytałam stron plotkarskich, wiedziałam, że jest tam pełno ,,newsów" o mnie i Justinie. Kiedy byliśmy w Paryżu często opowiadał mi o tym co przechodził. Oblała mnie fala gorąca. Przypomniałam sobie jego głos. Głos, który wypełniał moje myśli był miękki, melodyjny, pociągający w swojej niewinności. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.  Pokręciłam głową starając się odpędzić te wszystkie wspomnienia. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Domyśliłam się, że to moje przyjaciółki więc zamknęłam laptopa i zaprosiłam je do środka. Natychmiast usiadły obok mnie na łóżku i zamiast powitania powiedziały jednym głosem:
-Opowiadaj.
A więc opowiedziałam im to co pamiętałam i dodałam na koniec:
-Jestem na jakiejś cholernej huśtawce emocjonalnej i najgorsze jest to, że boję się z niej zeskoczyć. Boję się wrócić do mojej szarej rzeczywistości... Raz pęka mi serce, raz rozkwitam szczęściem, ale przynajmniej coś się dzieje.
-Wiedziałam, że zrobisz coś głupiego! Trzeba było cię pilnować.- rzekła Nicole.
-Oj, przestań! Trochę rozrywki jej się należy! Może w końcu zapomni o Justinie.- krzyknęła Caroline.
-Zapomni o Justinie?! Do tego celu ma sypiać z każdym napotkanym chłopakiem?!- wykrzyczała Nicole.
-Lepsze to niż siedzenie w domu i beczenie w poduszkę!- odkrzyknęła Car.
-Dziewczyny! Wiecie co?! Myślałam, że mogę na was polegać, a wy co?! Kłócicie się o jakieś bzdury!- spojrzałam na nie z żalem.
-Masz rację. To nie jest teraz najważniejsze. Czujesz coś do Nialla?- zapytała Caroline przysuwając się do mnie bliżej.
-Ja... sama nie wiem. Lubię go ale... tylko jako przyjaciela.- odpowiedziałam, a Caroline westchnęła zrezygnowana. Za to dostała poduszką.
-Za co?! Nawet nic nie powiedziałam...- krzyknęła oburzona Caroline. 
-Jesteście najgorszymi pocieszycielkami na świecie.- stwierdziłam. 
-------------------------------------------
No i jest kolejny rozdział. Mam nadzieje, że lepszy od poprzedniego ;-).
Podoba Wam się nowy wygląd bloga? Bardzo przepraszam za to, że znowu napisałam  to w narracji pierwszoosobowej ale tak łatwiej mi było oddać emocje Justina. I nie bierzcie jego monologu dosłownie. Połowa to przenośnie. To chyba tyle, do następnej i miśki proszę Was o więcej komentarzy, ok? 

wtorek, 9 października 2012

Seventh

Piosenka do rozdziału: <klik>
Katherine szła wąską uliczką Paryża z wzrokiem wbitym w ziemię. Cały czas myślała o Justinie, chłopcu którego wczoraj spotkała. W głowie próbowała odtworzyć sobie szczegóły jego nieziemskiej twarzy. Jego oczy skrywały pustkę, ale też pewien rodzaj radości jakby zawszę wierzył, że przyjdą lepsze dni. Nagle poczuła, że ktoś się z nią zderza. Na szczęście nie upadła, bo w porę utrzymała równowagę, jednak jej torebka upadła na ziemię wysypując całą zawartość na ziemię.
-Ja bardzo prze...- brunetka chciała przeprosić ale w tej samej sekundzie zobaczyła z kim się zderzyła. Chłopak miał kaptur naciągnięty na głowę i okulary przeciwsłoneczne ale Katherine od razu rozpoznała, że to Justin.
-Ja bardzo przepraszam.- wyjąkała zniewolona jego urodą. Szybko schyliła się aby pozbierać rzeczy które były wszędzie rozrzucone. 
-Nie ma sprawy. To moja wina.- uśmiechnął się Justin pomagając dziewczynie w zbieraniu rozrzuconych przedmiotów. Dziewczyna poczuła jego zapach. Pachniał złem, namiętnością i szczęściem, pachniał tym wszystkim, o czym marzy każda z kobiet, pachniał miłością. 
-Już drugi raz się spotykamy. To chyba przeznaczenie.- uśmiechnął się drugi raz podając dziewczynie torebkę z zawartością.
-Albo przypadek.- odpowiedziała zadziornie Katherine.
-Nie wierzę w przypadki.

Katherine obudziła się z mocnym bólem głowy. Domyśliła się, że to kac. Leżała nie w swoim łóżku, w dodatku naga. Rozejrzała się w okół siebie. Znajdowała się w zwykłej sypialni, pomalowanej na biało. Na ścianie powieszonych było kilka plakatów. Nie różniła się niczym od innych sypialni, była normalna. Starała się przypomnieć wczorajszą noc i ubierając się modliła się w duchu o to aby nie zrobiła niczego głupiego. Na miękkich nogach zeszła na dół. W okół siebie zobaczyła porozrzucane butelki po różnych alkoholach i ogólne pobojowisko. Dziewczyna weszła do salonu i zobaczyła Nialla który próbował sprzątać po wczorajszych szaleństwach. 
-O, cześć. Co się tak patrzysz? Chciałem robić imprezę to teraz mam.- powiedział z rozbawieniem blondyn dostrzegając Katherine.
-Niall... czy my...?- dziewczynie te słowa nie mogły przejść przez gardło.
-Chodzi ci o seks? Tak i najwyraźniej ci się podobało.- potwierdził Niall z ukrywanym uśmiechem. 
-Ja... przepraszam. Byłam pijana, nie wiedziałam co robię.- zaczęła tłumaczyć się dziewczyna jednak chłopak jej przerwał:
-Nie musisz się tłumaczyć. Też byłem pijany. Zapomnijmy o tym, dobrze?- to oświadczenie zdziwiło Katherine.
 Czuła się jak dziwka. Patrzył na mnie nią jak na zabawkę. Taką beznadziejnie, spieprzoną zabawkę. A ona nie chciała odmówić mu przyjemności. Dziecku nic się nie odmawia. Miała ochotę powiedzieć mu prosto w oczy "Pobaw się mną."
-A więc zacznijmy od początku. Jestem Katherine, znajomi nazywają mnie Kat.- przedstawiła się dziewczyna wyciągając rękę do chłopaka. On lekko ją ujął i delikatnie pocałował. 
-Jestem Niall. Miło mi cię poznać.- dziewczyna cicho zachichotała.
-----------------------------------------
No mamy kolejny rozdział za sobą. Podobał się Wam? Przechylony tekst na początku to opis drugiego spotkania JB i Katherine ;). Następny rozdział będzie lepszy. Dziękuje za wszystkie komentarze i proszę o nowe tutaj. A i może umiecie robić nagłówki na bloga? Albo znacie kogoś takiego? 

sobota, 29 września 2012

Sixth

Piosenka do rozdziału: <klik>
-Ja... przepraszam.- wyjąkała dziewczyna odsuwając się od niego. Justin chciał ją zatrzymać lecz ona skutecznie uciekła od jego dotyku. Szybko pobiegła do drzwi biblioteki. Kiedy wybiegła ze szkoły zobaczyła, że Justin ją goni.
-Katherine! Proszę poczekaj!- wykrzyknął. Dziewczyna zatrzymała. On stanął blisko niej i wyszeptał:
-Dlaczego uciekasz?
-Ja nie uciekam, ja się gubię. Tak niewinnie zaczynam się w Tobie gubić, tak bardzo dramatycznie zaczynam się odnajdować.
-Katherine. Dlaczego nie pozwalasz mi cię kochać?
-Ja... nie mogę. Justin kocham cię, kocham cię najbardziej na świecie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Ale zrozum... zraniłeś mnie. Nie mogę być z Tobą. Nie po tym co mi zrobiłeś.
-Proszę daj mi szanse to naprawić. Już nigdy więcej cię nie skrzywdzę.
-Przykro mi ale nie da się tego naprawić. Nie teraz.
- Nie przejmuj się. - szepnął jej do ucha. - Gdybym mógł śnić, śniłbym tylko o Tobie.
A potem odszedł. A ona stała i płakała myśląc co mogło by być gdyby oni wszystkiego nie zepsuli.
*********************
Minął tydzień od tej rozmowy. Justin nie rozmawiał z Katherine. Zrozumiał, że nie może już nic zrobić. Za bardzo ją zranił.  A ona znów udawała, że ma go głęboko w nosie. Jak najdalej odsuwała od siebie myśl, że tak bardzo pragnęła z nim być. Nigdy nie potrafiła przyznać się do błędu. Do tego, że taki drań mógł zawładnąć całym jej światem. 

-Kat!- zawołała Caroline biegnąc korytarzem w kierunku przyjaciółki.
-Co się stało? Musisz się tak wydzierać?- zapytała poirytowana Katherine.
Dziewczyny ruszyły korytarzem w kierunku klasy.
-Niall, wiesz ten blondyn? Wiesz który to?- zapytała z ożywieniem Caroline.
-No tak wiem. Wydaje się być całkiem sympatyczny. 
-A więc on robi dziś wielką domówkę! Chcą zrobić coś podobnego jak w ,,Projekt-X". Musisz przyjść!
-Car ja... nie wiem czy to dobry pomysł.
-Proszę się przyjdź! Będzie zabawa, zobaczysz! Musisz się trochę wyluzować.
-No dobrze. Przyjdę.
Na te słowa Caroline podskoczyła z radości i zaczęła rozprawiać o tym jaką sukienkę włoży.

Przygotowania do imprezy odbywały się w moim domu, bo jak się okazało mieszkam niedaleko Nialla. Założyła  sukienkę. Dziewczyny mówiły, że wygląda cudownie. Mówiły prawdę.

-Kat każdy jest Twój.- Nicole szturchnęła ją gwałtownie.
-Tylko ja nikogo nie chce. I nawet nie myślcie, żeby mnie z kimś zapoznawać!- Katherine ostrzegła swoje przyjaciółki. Wiedziała co one planują.
-Niech lepiej Caroline powie co się dzieje między nią, a Jamesem.- zagadnęła Katherine.
-Zupełnie nic. Lubię go, ale wiecie... on jest podrywaczem. Nie chce się w coś takiego pakować.- wyjąkała zawstydzona Caroline.
-Jasne.- równocześnie powiedziały dziewczyny. Wiedziały, że ich okłamuje. 

-Witam dziewczęta!- drzwi otworzył gospodarz imprezy. Katherine spojrzała na niego. Miał blond włosy, niebieskie oczy i szczery uśmiech. Już go polubiła.

Impreza była naprawdę wielka. Dużo ludzi, dużo alkoholu, głośna muzyka, pary całujące się po kontach. Przyjaciółki szybko opuściły Katherine. Dziewczyna postanowiła iść po drinka. Wypiła napój, a alkohol przyjemnie rozszedł jej się po gardle. Uśmiechnęła się. Wszyscy faceci patrzeli na nią z podziwem. Wiedziała, że każdemu się podoba, ale oni patrzeli na nią jak na panienkę na jedną noc. A ona miała swoje zasady. Co chwila ktoś przystawał, aby z nią porozmawiać. W końcu wokół niej urosła spora grupka osób. Zobaczyła swoje przyjaciółki i odetchnęła z ulgą. Grzecznie przeprosiła i ruszyła w ich stronę.
-Gdzieście były? A z resztą idziemy tańczyć. Wyszły na środek parkietu i ruszały się w rytm muzyki. Wszyscy faceci gapili się na nie. W końcu razem prezentowały się jeszcze lepiej. W końcu zmęczone poszły po kolejne drinki. Impreza powoli się rozkręcała. Katherine wesoło gawędziła ze znajomymi, popijając swój alkohol. W tłumie zauważyła Justina. Była już podpita więc wpadła na pewien pomysł. Zaczęła flirtować z Niallem. Z satysfakcją wyłapywała zazdrosne spojrzenia Justina. Postanowiła ruszyć o krok dalej.
-Może pójdziemy na górę?- wyszeptała blondynowi ponętnie do ucha. 
-------------------------------------------------
Ja wiem, rozdział ma mało szczegółów i w ogóle jest do bani, ale bardzo się śpieszyłam więc wybaczcie. Chyba nie mam nic do przekazania, a więc dziękuje za komentarze i ogólnie za wsparcie i proszę tutaj też dużo komentarzy bo to bardzo motywuje. 
Do następnej! A i zapomniałabym. Wprowadziłam nową postać do opowiadania. Jest to Niall Horan (wiecie z 1D). Chyba nie muszę dawać jego zdjęcia, wszyscy wiedzą jak wygląda. I w opowiadaniu nie jest nikim sławnym. 

wtorek, 18 września 2012

Fifth

Piosenka do rozdziału: <klik>

-Ja... yyy...- dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.

-Świetnie. Umówicie się gdzie i jak po lekcji.- zdecydował za dziewczynę nauczyciel. Katherine była wściekła. Dlaczego wtedy nie odmówiła? Nie. Ona nic nie powiedziała. To nauczyciel zdecydował za nią. Spojrzała na Justina. Jego poczucie humoru, czasem drwiny były dużo ważniejsze niż komplementy innych. Uwielbiała dołeczki na Jego twarzy kiedy się uśmiechał. Jego śmieszny ton mówienia, Jego ciepły głos, a zarazem pobudzający. Każde spotkanie, każda chwila, każde słowo było dla niej najważniejsze, najwspanialsze.. Kochała Go mimo i wbrew. Za wszystko. Nawet za to, co było złe. Miała nadzieję, że już go nie kocha, że to minęło. Tak bardzo się starała, żeby to minęło. Ostatnie miesiące to był właściwie odwyk. Odwyk od niego, od jego wariackiej miłości, od pocałunków, jego fantazji, jego wygłupów, jego napadów melancholii, jego niezwykłości. Nie udało się. Owszem, zapomniała o nim, ale wcale nie przestała Go kochać...
Chłopak odwrócił głowę i ich spojrzenia na chwileczkę się spotkały. Katherine szybko odwróciła głowę zawstydzona. Do końca lekcji już nie miała odwagi na niego spojrzeć. Kiedy zadzwonił dzwonek dziewczyna z ulgą zerwała się z miejsca. Była już w połowie korytarza kiedy ktoś położył rękę na jej ramieniu. Zobaczyła, że to Justin więc szybko wyrwała się z uścisku.
-Czego chcesz?- dziewczyna chciała dać mu wyraźny sygnał, że w ich relacjach nic się nie zmieniło.
-Słyszałaś nauczyciela. Musisz mi pomóc w nauce.- w oczach chłopaka zobaczyła... zwycięstwo? 
-Dlaczego mi to robisz?- dziewczyna zapytała cicho zbliżając się do niego.
-Kiedy na ciebie patrzę, myślę wyłącznie o tym, że pew­ne­go dnia nie będę już mógł cię oglądać.- odpowiedział.
-Więc... dziś w bibliotece szkolnej. O 16. Nie spóźnij się. Kwadrans po idę do domu.- powiedziała oschle omijając go i idąc przed siebie. Jej przyjaciółki już na nią czekały.
-Katherine. Widziałyśmy jak na niego patrzysz. Nie lepiej odpuścić? Czemu chcesz okłamywać samą siebie?- zaczęła Caroline.
- Bo może jeśli wiele razy powtórzę sobie, że go nienawidzę, to sama w końcu w to uwierzę.- ucięła Kat i pobiegła prosto do swojego samochodu.

*W tym samym czasie*

Justin podszedł do swojej szafki. Czekała go jeszcze nad nudniejsza z lekcji czyli historia. A chciał tylko i wyłącznie pobiec za Katherine. Była ucieleśnieniem jego marzeń. Dzięki niej stał się tym, kim jest, a trzymanie jej w ramionach wy­dawało się bar­dziej na­tural­ne niż bi­cie serca. Długo nie mógł o nie myśleć, ponieważ zobaczył, że w jego stronę kieruje się Samatha. Chciał czym prędzej gdzieś się ukryć ale niestety dziewczyna była już za blisko.
-Cześć! Zauważyłam, że jesteś dobry z francuskiego. Ja za bardzo tego nie ogarniam.- zaczęła prosto z mostu stojąc blisko Justina.
-Nie wątpię.- zadrwił chłopak. Samatha chyba nie zrozumiała tej aluzji, ponieważ ciągnęła dalej:
-A więc pomyślałam sobie, że mógłbyś mnie trochę podszkolić. Na przykład... dziś po szkole?
Justin ruszył gwałtownie w kierunku klasy.
-Dzisiaj niestety nie mogę. Przykro mi.- odpowiedział. Dziewczyna szła krok w krok za nim.
- Naprawdę ją kochasz, prawda?- spytała Samatha kiedy byli już przy drzwiach klasy.
- Z całego serca.- Justin speszył się. 
- I co podpowiada ci serce?- dziewczyna ostro przeginała i doskonale to wiedziała.
- Nie wiem.- Kanadyjczyk pragnął aby ta dziewczyna wreszcie się odczepiła.
- Może zbyt gorliwie starasz się je usłyszeć.- powiedziawszy to Samatha zaczęła się do niego powoli zbliżać. Zadzwonił dzwonek na lekcja, który uratował Justina. Szybko umknął przed Samanthą. Nawet historia była lepsza niż towarzystwo tej dziewczyny. 
-Zaczynam się jej bać.- odpowiedział całe wydarzenie Davidowi i Jamesowi. James serdecznie się roześmiał, David zamarł ale nic się nie odezwał.

Czas do spotkania z Justinem bezlitośnie się zbliżał. W końcu kwadrans przed szesnastą zebrała potrzebne rzeczy, ogarnęła się trochę i pojechała pod szkołę. Nogi miała jak z waty, bardzo chciała go znowu zobaczyć ale miała pewne obawy. Kiedy znalazła się w bibliotece zobaczyła, że Justin już czeka. 

-Hey.- powiedziała słabym tonem podchodząc do stolika przy którym siedział. 
-O cześć.- powiedział wstając. Chciał wykonać jakiś ruch ale po chwili zrezygnował. Dziewczyna usiadła na przeciwko niego. Przez kolejną godzinę tłumaczyła mu cierpliwie materiał. Kiedy już zbierała rzeczy przypadkowo dotknęła dłoni Justina. Onieśmielona gwałtownie się cofnęła. 
-Katherine czy my naprawdę musimy udawać, że nic nas nie łączy?- zapytał Justin podchodząc do niej. Był bardzo blisko.
- Jesteś strasznie sentymentalny.- odpowiedziała sucho.
- Być może i cóż w tym złego? Ach, już wiem. W dzisiejszym świecie uczucia nie są modne. Ludzie wstydzą się ich, jednocześnie wyśmiewając bardziej wrażliwe osoby. Mogę być poniżany, ale nie zaprę się siebie. Uczucia to cząstka nas, ta najważniejsza. Bez niej jesteśmy niczym. Nie warto tak żyć. Ja tak nie chcę, nie potrafię... A czy ty chcesz? Wybór zależy tylko od ciebie.- mówił to patrząc jej głęboko w oczy. 
-Wiesz.. Są osoby o których się nie zapomina przez całe życie. I właśnie Ty taką osobą jesteś. Jestem pewna, że Cię nie zapomnę. Tego jak mnie zawsze rozbawiałeś, tego jak mnie raniłeś i tego jak później wszystko wracało do najlepszego porządku. I mimo tego, że to już koniec, to były najpiękniejsze chwile mojego życia.- dziewczyna uroniła kilka łez. Justin starł jedną opuszkiem palca i pogładził po policzku.
-Pocałuj mnie, proszę, ten ostatni raz.- powiedział błagalnym tonem.
-Dlaczego?
-Bo musi mi to wystarczyć do końca życia bez Ciebie.
Na jego wargach spoczął pocałunek lekki niczym muśnięcie motyla. Lazurowe spojrzenie, już nie chłodne, a pogodne i czułe, zawisło nad jego twarzą. Subtelny, konwaliowy zapach upajał swoją wonią. 
----------------------------------
Kurde krótki ten rozdział. I w ogóle do bani. No ale nic dodałam ;-). Cieszycie się? I bardzo przepraszam za to, że tak rzadko dodaje ale nie jestem maszyną do pisania i niestety zaczął się rok szkolny a to oznacza obowiązki. Założyłam też nowego bloga z imaginami --> http://do-not-be-afraid-to-dream.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie i proszę o szczere komentarze. 

piątek, 7 września 2012

Fourth

Piosenka do rozdziału: <klik>
- To jest największy dupek jakiego znam! Frajer jakich mało! Najgorszy flirciasz i łamacz serc! Dlaczego wiedząc o Nim tak mało, pozwoliłam sobie Go pokochać? Dlaczego byłam tak głupia i nie rozsądna?- powiedziała Katherine płacząc. Jej przyjaciółki siedziały blisko niej, przytulały i podawały chusteczki.
- A teraz cierpisz tak?- zapytała w odpowiedzi Nicole.
-Jak cholera, nie mogę o nim zapomnieć!- powiedziała Kat przez łzy.
- A co Ty chcesz zapominać? Przecież nic was nie łączyło, oprócz kilku spacerów i pocałunków.- na te słowa dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała.

Katherine usiadła na łóżku. Nie wiedziała co się dzieje. Dopiero później uświadomiła sobie, że jest w swoim pokoju, siedzi na łóżku, a to co się przed chwilą zdarzyło to był tylko sen. Nie to nie był sen, to była scenka z dnia kiedy Justin wyjechał, kiedy zostawił ją samą w Paryżu. Wspomnienia bezlitośnie wracały. Chodź starała się je powstrzymać, nie dawała rady. Dziewczyna spojrzała ma zegarek. Godzina wzywała do tego aby szykować się do szkoły. Lekko odgarnęła  brązowe loki i poszła pod prysznic. W czasie toalety porannej myślała o tym co zastanie dziś w szkole. Tak do ich klasy doszedł słynny Justin Bieber. Był na tyle bezczelny aby przypominać o sobie. O swoim zapachu, swoich oczach, ustach, wszystkim co kochała. Kat przypomniała sobie resztę wczorajszego dnia. 

 W klasie natychmiast zrobiło się głośno. Dziewczyny wzdychały w podziwie nad niesamowitą urodą Justina. Tylko Katherine siedziała cicho. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Justin zachowywał się tak jakby był z siebie zadowolony. Kanadyjczyk usiadł na krześle niedaleko Katherine. Nicole i Caroline co chwilę spoglądały na Justina i rzucały badawcze spojrzenia w stronę Katherine. Sama dziewczyna była przerażona tą sytuacją. Drżała na całym ciele na myśl o tym, że będzie widziała tego chłopaka codziennie. Codziennie będzie obdarowywał tym spojrzeniem jak w tej chwili. Pełnym ciepła, miłości ale też tęsknoty i bólu. 
-Katherine Rain!- zawołał nauczyciel a nastolatka nie wiedziała co się dzieje. Dopiero po paru sekundach zorientowała się, że nauczyciel trzyma w ręku jakiś kawałek papieru. Zobaczyła, że to sprawdzian który pisała wczoraj i którego tak bardzo się bała. Na drżących nogach podeszła do biurka nauczyciela i wzięła od niego test.Tak jak się spodziewała widniała na nim dorodna jedynka.
-Naprawdę nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje.- powiedział nauczyciel tak aby nikt inny ich nie usłyszał. Dziewczyna odeszła zrezygnowana spoglądając na Justina kiedy ten patrzył na nauczyciela który mówił mu kiedy ma napisać zaległy test i jak się przygotować. Reszta lekcji zupełnie odbiegała zupełnie od innych. Wszyscy gapili się na Justina i rozmawiali o nim, on zawstydzony wbił wzrok w ławkę, nauczyciel starał się wszystkich uciszyć, a Katherine siedziała na swoim krześle prosto jak struna. W końcu matematyka dobiegła końca. Katherine zerwała się z krzesła jak strzała chcąc jak najszybciej wyjść z tego miejsca. Czuła jak Justin odprowadza ją wzrokiem, jednak sekundę później otoczyła go chmara dziewczyn z klasy które uporczywie błagały o jego uwagę. Jedna chciała pokazać mu szkołę, druga pożyczyć mu notatki... Brązowooki właśnie tego bał się najbardziej. Wszyscy będą go traktować jak cud. Tylko Katherine od początku taka nie była... I James. Jego najlepszy kumpel który już od dawna chodzi do tej szkoły. Tym czasem dziewczyna szybko wybiegła ze szkoły, nie spoglądając za siebie chodź słyszała wołania jej przyjaciółek i pomrukiwania ze wszystkich stron. Popchnęła drzwi do szkoły i wyskoczyła na dwór. Stanęła odgarniając włosy z twarzy i zbierając myśli. W końcu doleciały do niej jej przyjaciółki i spojrzały pytająco.
-Katherine wiedziałaś o tym?- zapytała niemądrze Caroline.
-Oczywiście, że nie! Prędzej bym dała się zabić niż pozwolić na to aby chodził ze mną do szkoły! Co za dupek! Co on sobie w ogóle wyobraża! Nie może tak po protu wtargnąć do mojego życia!- powiedziała trochę głośniej niż powinna Kat. W ten sposób zwróciły uwagę wszystkich obecnych na dziedzińcu szkolnym. 
-Chodźmy stąd lepiej.- zarządziła Nicole. Pociągnęła swoje przyjaciółki w stronę przystanku autobusowego. To właśnie ona zawszę trzeźwo myślała, nie pozwalała się ponieść emocjom. Dziewczyny wsiadły do autobusu i cały czas rozmawiały o Justinie. Katherine nie płakała jak zwykle tylko była wyraźnie wściekła. 

Na wspomnienie wczorajszego dnia Katherine zaczęła się denerwować. Wiedziała, że spotka się z Justinem. Wiedziałam, że będzie mnie przepraszał, prosił abym mu wybaczyła. Wiedziałam, że znowu będę musiała spojrzeć w jego oczy. Poczuje jego zniewalające spojrzenie na niej i tylko dla niej. Ale nie mogła odpuścić. Po tym wszystkim co jej zrobił nie mogła pozwolić mu zawładnąć jej umysłem po raz kolejny. Dziewczyna zakończyła swoje rozważania kiedy zobaczyła, że zostało jej dwadzieścia minut na to aby ubrać się i dojść do szkoły. Nie lubiła się stroić. Założyła sweterek w cielistym kolorze, rurki i czarne conversy. Szybko poleciała na dół, powitała się z mamą i zapytała czy może wziąć jej samochód.

-No dobrze, tylko proszę cie jedź ostrożnie.- zawołała za nią mama.
-Okey! Masz to jak w banku!- zdążyła odkrzyknąć dziewczyna w drzwiach. W następnej sekundzie była już w samochodzie i mknęła drogą w kierunku szkoły.  Po dziecięciu minutach była na miejscu, przywitała się z przyjaciółkami. Udawała, że nic się nie stało, że nic nie zdarzyło się poprzedniego dnia. Zaskoczeniem było to, że podczas pierwszych trzech lekcji nie zauważyła nigdzie Justina. ,,Może dziś nie przyszedł?"- modliła się w duchu. Podczas drugiej przerwy obserwowała jak James flirtuje z Caroline. Dziewczyna ta miała piękne, falujące, blond włosy sięgające ramion, jej oczy były tak niebieskie jak czyste niebo. Miała piękną białą cerę, jak lalka z porcelany, usta jak maliny z pięknym usmiechem na twarzy. Była ona średniego wzrostu, chuda, z sylwetką modelki którą każda chciałaby mieć. Jej charakter łączył się z wyglądem, była nienaganna, jej wdzięk widać było każdym kroku, a bystrość wykorzystywała codziennych sytuacjach. O takiej dziewczynie każdy marzy, to po prostu ideał, anioł. Szkoda, że tak w siebie nie wierzyła. Katherine chciała dla mniej jak najlepiej. Wiedziała, że James to podrywacz. Nie chciała aby jej przyjaciółka cierpiała.Dzień przebiegał błogim spokojem, Kat ucieszyła się, że nie miała żadnej lekcji poza matematyką z Justinem. Kiedy przyszedł czas lunchu, nastolatka poszła razem z koleżankami do stołówki. Czuła lekki niepokój, tym, że na pewno natchnie się na Justina. Wzięła sobie jabłko i sok pomarańczowy. Więcej nie mogła przełknąć. Usiała przy swoim stoliku i wtedy usłyszała syk za plecami:
-To co książę na białym koniu wrócił? Szkoda, że tak późno.- to był oczywiście nie kto inny jak Samantha.
-Szkoda, że ty nie nadajesz się na księżniczkę. One są naturalne.- Katherine postanowiła od razu przejść do ataku.
-Wiesz jeżeli tak bardzo nie chcesz to ja mogę się nim zająć.- wycedziła przez zęby Sam. Mówiła to tak jakby tego chciała ale z jakiś przyczyn nie mogła tego dostać.
-Szkopuł w tym, czy on cię zechce.- Katherine wycedziła lodowato.
Samantha najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć, ponieważ odeszła bez słowa. Całej scenie przyglądał się Justin siedzący na pobliskim stoliku, oblężonym przez tłumy. Katherine przeniosła wzrok na ten stolik i spotykając spojrzenie Justina szybko cofnęła wzrok. Zawstydzona szybko dokończyła sok i wbiła wzrok w stolik. Co ją podkusiło, żeby to powiedzieć?
W końcu znienawidzona matematyka. Katherine powlokła się do klasy i usiadła między swoimi przyjaciółkami. Miała nadzieje, że to uchroni ją przed wzrokiem Justina. Jednak nie uchroniło. Lekcja się zaczęła a Justin cały czas przyglądał się dziewczynie. Jej oczy sprawiały, że gwiazdy zdawały się nie świecić. Jej włosy opadały perfekcyjnie bez układania. Kiedy się uśmiecha cały świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę. Była taka piękna. Chciałby jej to mówić codziennie. Nikt nie mógł zrozumieć jego miłości do niej. Była taka... czysta. Niczego od niej nie oczekiwał. Wiedział, że bardzo ją zranił ale przyrzekł sobie, że nie przestanie o nią walczyć. Wiedział, że w tej zwykłej szkole będzie sensacją ale nie wyobrażał sobie, że aż taką. Wszyscy traktowali go jak króla. Nie podobało mu się to. Wiedział już, że nie przepada za Samanthą. Ta dziewczyna była sztuczna jak plastik i strasznie pusta. A z jakiegoś powodu ona nie mogła się od niego odczepić. Miał już jej powoli dosyć a to dopiero pierwszy dzień. Z zamyślenia wyrwał go głos nauczyciela. Najwyraźniej zwracał się do niego.
-Masz wielkie zaległości musisz to nadrobić. Przydała by ci się pomoc. To kto chce pomóc Bieberowi z matematyką?- powiedział nauczyciel. Chętna była każda dziewczyna. Nawet te które miały słabe oceny. Katherine skurczyła się na krześle i modliła się w duchu aby nauczyciel nie wskazał jej. 
-To może...- zaczął nauczyciel- Może Katherine? Jesteś bardzo dobra.
---------------------------------
Na początku chciałam powiedzieć, że odtąd będę dodawała piosenkę przy której pisałam rozdział. Jeżeli chcecie możecie ją sobie puścić kiedy będziecie czytać. Zmieniłam także narracje na blogu. Chciałam po prostu opisywać uczucia wszystkich bohaterów, a nie tylko jednego. Piszcie czy podoba wam się ta perspektywa i czy mam tak pisać dalej! Dziękuje bardzo za wszystkie miłe i jakże motywujące komentarze. Jesteście najlepsi! Tutaj też chciałabym dużo komentarzy. Uśmiech na mojej twarzy gwarantowany. Napiszcie mi co wam się podoba w tym blogu a co nie ;-). Spróbuje to naprawić. ♥♥♥

środa, 29 sierpnia 2012

Third

Nie pamiętam kiedy zasnęłam, pewnie dlatego, że tak długo płakałam. Obudził mnie hałas otwieranych drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była 20:00. O tej porze zwykle przychodziła moja mama. Usłyszałam jak woła mnie po imieniu. Nie miałam siły nawet odpowiedzieć. W końcu drzwi do mojego pokoju się otworzyły. 
-Co się stało?- zapytała moja mama zaniepokojona. Usiadła na brzegu mojego łóżka i pogłaskała mnie po głowie. Opowiedziałam jej wszystko co dziś przeżyłam. A potem rozpłakałam się jeszcze bardziej. Mama położyła się obok mnie i objęła mnie.
-Co masz zamiar teraz zrobić? Wybaczysz mu?- spytała.
-Oczywiście, że nie! Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zranił. Tylko mamo ja dalej go kocham. Nie mogę na niego patrzeć, wszystko sobie przypominam.- zwierzyłam się.
-Tylko czas jest w stanie uleczyć złamane serce. Jeśli On Ci je złamał z premedytacją, nie powinnaś nawet więcej zaszczycać go spojrzeniem. Ignoruj go i skup się na sobie. Sprawiaj sobie drobne przyjemności, rób więcej rzeczy, by uszczęśliwić siebie. Choć wiem, że nie jest to teraz łatwe. Dlatego, zanim do tego przystąpisz, porządnie się wypłacz. Łzy oczyszczą i łatwiej będzie zacząć się "zbierać". Trzymaj się. Jesteś dzielna. A jak się już wypłaczesz to zapraszam cię na wielkie lody,ok?- powiedziała jednym tchem moja mama. 
-Dobrze i dziękuje. Jesteś kochana.- powiedziałam to, a moja mama wyszła z pokoju promiennie się do mnie uśmiechając. Zostałam sama, ze swoimi myślami i łzami. Wszystko sobie poukładałam, wiedziałam, że on nie odpuści więc ja muszę być silna. I nie dać się omamić. Już raz mi wszystko obiecywał. Nie mogę się złamać. Muszę być asertywna. Po tym jak wszystko obmyśliłam wyszłam w końcu ze swojego pokoju, było już ciemno. Z mamą spędziłyśmy dość miły wieczór, od dawna tak nie było. Po północy zmęczona położyłam się do łóżka i niespodziewanie szybko zasnęłam. 
Obudził mnie natarczywy dźwięk budzika. Była 08:00, a ja byłam ledwo żywa. Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam przez okno. Ptaki fruwały wesoło pogwizdując, kwiaty podnosiły swoje zwiniete płatki, słońce budziło się by na nowo rozpocząć cudowny dzień a chmury radosnie fruwały po niebie. Każdy ranek przynosi coś nowego, cudownego, pięknego lecz jedno zawsze zostaje i powtarza się z dnia na dzień...
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się. Tak bardzo starałam się nie myśleć o nim. O jego oczach, o jego ustach, o jego głosie tak wspaniałym, że można pomyśleć, że przemawia anioł. Poszłam na dół, wzięłam pieniądze na lunch bo nie miałam ochoty na śniadanie i wyszłam z domu. I tak jak myślałam on tam był. Stał przy samochodzie jak gdyby nigdy nic i patrzył się centralnie na mnie. Moje serce zabiło mocniej, ale starałam się to ignorować. Ruszyłam przed siebie nie zaszczycając go spojrzeniem. On podbiegł do mnie ale ja starałam się to ignorować.
-Katherine proszę porozmawiaj ze mną. Daj mi wszystko wytłumaczyć.- powiedział kiedy mnie dogonił. Teraz szedł równo ze mną.
-Za dużo namieszałeś w moim życiu. Daj mi po prostu spokój.- odpowiedziałam zimnym głosem. On stanął przede mną, zbliżył się i chwycił mnie lekko za ramiona.
-Nie wiem jak dalej żyć..Nie wiem.. Nie umiem śnić.. Bez ciebie nic nie ma sensu. To co się zdarzyło przez ten tydzień w Paryżu... Ciągle o tobie myślę.- powiedział. W jego głosie czułam strach.
-Gdybyś tylko wiedział, jak wiele cierpienia i czasu wymagało zapominanie o Tobie, nie miałbyś czelności o sobie przypominać. Spójrz tylko.- powiedziawszy to  ze łzami w oczach podciągnęłam rękawy swojej bluzki żeby zobaczył blizny po cięciach. Na jego twarzy najpierw zagościło przerażenie, potem troska, ból i wielki smutek. Zaczął obdarowywać delikatnymi pocałunkami każdą bliznę po kolei, czułam, że po jego twarzy spływają łzy. Spojrzał na mnie i już miał coś powiedzieć, jednak ja mu nie pozwoliłam.
-Zamiast bolesnej prawdy wybierz cisze. Są słowa, których usta nie powinny mówić, a uszy słyszeć.- i ruszyłam w kierunku szkoły, a on nie ruszył się z miejsca. Dalej tam stał, a ja w sumie nie zwracałam na to uwagi tylko próbowałam opanować łzy które leciały z moich oczu. Na szczęście zebrałam się już w sobie kiedy zobaczyłam, że Nicole i Caroline czekają już na mnie w miejscu gdzie zawszę się spotykamy przed szkołą. 
-Hey dziewczyny!- powiedziałam żwawo ale i tak słyszałam, że mój głos drży.
-Cześć. Płakałaś?- zapytała zaniepokojona Nicole. Spojrzały na mnie podejrzliwie.
-Kat co się wczoraj stało?- dodała równie zaniepokojona Caroline.
-Nic, zupełnie nic.- zaprzeczyłam energicznie.
-Nie okłamuj nas. Przecież widzimy.- odparła Caroline.
-Naprawdę nic się nie stało. Chodźmy już do tej szkoły bo się spóźnimy.- powiedziałam to i zaczęłam iść w kierunku szkoły.
Moje przyjaciółki szybko się ze mną zrównały i zasypały mnie gradem pytań. Tak mnie męczyły, że w końcu musiałam opowiedzieć im wszystko od początku do końca.
-Kochasz go?- zapytała Nicole.
-Oczywiście. To, że nie okazuję moich uczuć wobec niego wcale nie znaczy że ich nie mam. Wręcz przeciwnie - przerastają mnie- odpowiedziałam poirytowana tak banalnym pytaniem.
-Nie pozwól, by Twoje życie straciło sens przez osobę, która po prostu nie była Ciebie warta.- wtrąciła Caroline.
-Dzięki Caroline. Jakbym tego nie wiedziała. To tylko puste słowa. Powiedz mi lepiej jak przełożyć to na praktykę skoro tak strasznie go kocham?- zapytałam znowu poirytowana.
-Więc wybaczysz mu?- zapytały moje przyjaciółki jednym głosem.
-Tak... Nie... Kurwa dziewczyny nie wiem! To wszystko mnie przerasta.

Reszta dnia przebiegła normalnym rytmem chodź słyszałam, że wszyscy szeptali za moimi plecami i w szkole panowała napięta atmosfera. Najbardziej bałam się ostatniej lekcji. To była matematyka. Dziś pewnie okaże się jak tragicznie napisałam ten sprawdzian. W końcu nadeszła ta chwila, niechętnie powlokłam się do klasy. Usiadłam w swojej ławce czekając na wyrok. Drzwi do klasy otworzyły się i wszedł nauczyciel.
-Jak wiecie wczoraj pisaliśmy testy, ja znalazłem wczoraj czas żeby je sprawdzić.- powiedział poważnym tonem, patrzył prosto na mnie.
-Ale za nim to zrobię chce Wam przedstawić nowe ucznia. Mam nadzieje, że miło go przyjmiecie i będziecie traktować tak jak resztę.- kiedy to powiedział ja już wiedziałam dlaczego w szkole panowała taka atmosfera. Drzwi się otworzyły a za nimi do klasy wszedł ten nowy uczeń. Tylko, że tym nowym uczniem był nie kto inny jak Justin Bieber.
--------------------------------------------------
Jak wam się podoba? Dla mnie może być chodź nie jest wybitnie ;-). Niedługo rok szkolny, nie wiem jak ja ogarnę dwa blogi. Rozdziały będą się pojawiały rzadziej, z przyczyn znanych. Dziękuje za 15 komentarzy pod ostatnim! Jesteście wspaniali. Tutaj też chciałabym dużo, długich komentarzy. ♥♥♥