czwartek, 10 stycznia 2013

Fifteenth +18

Piosenka do rozdziału: <klik>
-A co jeżeli Twoi rodzice mnie nie polubią?- zapytał Justin zatrzymując się.
-To wtedy ja zamknę mojego ojca w piwnicy, a my uciekniemy na tropikalną wyspę.- prychnęłam i otworzyłam drzwi do mojego domu ciągnąc za sobą Justina. 
********************
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy kolację. Justin siedział bez ruchu i mocno trzymał moją rękę. Nie odzywał się, słuchał tylko mojej rozmowy z rodzicami i przyjaciółmi. Nałożyłam sobie jedzenie i zabrałam się za nie, czułam jak dłoń Justina puszcza moją i gładzi moje udo. Lekko gładził je opuszkami palców, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Poruszyłam się niespokojnie i strąciłam jego rękę. Moja mama to zauważyła i zapytała:
-Coś się stało skarbie?
Usłyszałam cichy chichot Justina.
Zabiję go.
-Nie, nic. Tylko... jakoś mi zimno się zrobiło.- odpowiedziałam skrępowana. Moja mama spojrzała na mnie podejrzliwie ale już nic się nie odezwała. Tym czasem ręka Justina znowu wylądowała na moim udzie. Próbowałam przestać o tym myśleć ale dotykał mnie w taki sposób... Nie mogłam dłużej wytrzymać.
-Ja... przepraszam muszę wyjść do łazienki.- powiedziałam po czym złapałam Justina i pociągnęłam go za sobą.- A ty pójdziesz ze mną. 
Ciągnęłam go za sobą po schodach, a kiedy wreszcie znaleźliśmy się na korytarzu. Popchnęłam go na najbliższą ścianę i zapytałam:
-Co ty robisz?
-A jak myślisz?- zapytał uśmiechając się szelmowsko. Przyciągnął mnie do siebie i mocno wpił się w moje usta. Zabrakło mi powietrza kiedy nasze języki toczyły wojnę. Teraz to ja byłam przyparta do ściany, a Justin napierał na mnie całym ciałem. Oderwałam się od niego i próbowałam się uwolnić, jednak znowu poczułam pocałunki. Poddałam się całkiem. Jego dłonie zacisnęły się na moich udach, a ja lekko ugryzłam jego dolną wargę. Syknął, a ja uśmiechnęłam się nieznacznie. Wykorzystałam tą chwile aby zebrać się w sobie i zaprotestować:
-Wypuść mnie. Musimy tam wrócić. 
-Nie mogę.- zaprotestował gładząc mnie po twarzy.
-Dlaczego?- spytałam.
-Bo cię pragnę.- powiedziawszy to znowu wsunął mi język w usta. Po chwili przestał mnie całować i dotknął mojej klatki piersiowej w miejscu gdzie znajduje się serce które w tej chwili biło mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
-A ty też tego chcesz.- szepnął mi do ucha.
Jego usta zaczęły całować mój obojczyk, a ja nie mogłam powstrzymać się od cichego jęku. 
Jego usta dotknęły mojej gorącej skóry na szyi, a ja gwałtownie zaczerpnęłam powietrze. Przejechał językiem po miejscu, które właśnie pocałował, po czym otworzył usta i zaczął je ssać, doprowadzając mnie do jęku. Już tylko mogłam się modlić aby nikt na dole nas nie usłyszał. 
-Justin...- udało mi się powiedzieć.- Nie tutaj proszę. 
-Cokolwiek co sobie życzysz.- odparł, po czym pociągnął mnie na dół. Zrobiliśmy dużo hałasu więc wszyscy odwrócili się w naszą stronę.
-My niestety musimy już iść. Katherine boli głowa, musi odpocząć.- stwierdził, a ja po dłuższej chwili skinęłam głową. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i wyszliśmy na zewnątrz. 
Całą drogę do jego domu jechaliśmy w milczeniu, w powietrzu unosiło się pożądanie. Kiedy w końcu znaleźliśmy się u niego w domu on wziął mnie na ręce i poszedł prosto do swojego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku. Przez chwilę przenosił spojrzenie z moich oczu na wargi. Położyłam mu dłoń na policzku. Pocałował ją delikatnie. Błądził ustami po mojej twarzy składając pocałunki. Poznawał moje rysy opuszkami, jak ślepiec. Całował mnie łagodnie. Inaczej niż w moim domu. Odpowiadałam z zadziwiającym głodem i zachłannością, jakby od tych pocałunków zależało moje istnienie. Moje dłonie dostały się pod jego koszulę. Na nowo penetrowały znane sobie terytorium. Czułam mocne bicie serca, to jak napina mięśnie. Odczucie skóry. Całował mnie z zadziwiającą czułością i mocno tulił do siebie. Pieścił moją szyję, cicho szeptał do ucha. Owinął moje udo wokół swoich bioder. Znów znaczył moją twarz pocałunkami. Głaskał mój bok, wypukłość biodra. 
- Zdejmij koszulę - poprosiłam. 
Jego skóra srebrzyła się w poświacie. Położyłam dłonie na jego torsie. Dotykałam ramion i barków. Zacisnęłam palce na plecach i przyciągnęłam go do siebie. Wargi odszukały wargi. Języki splatały się ze sobą. Kusiliśmy się nawzajem, rozpalając pożądanie. Podsunął moją koszulkę od góry. Całował mój brzuch, zachwycał się aksamitem skóry. Zagłębiał język w moim pępku. Głaskałam jego ramiona. Zanurzałam palce we włosach. Zsunął bluzkę tylko do łokci i tam zostawił, pętając moje ręce. Drażnił skórę na granicy stanika, pieścił piersi przez materiał. Próbowałam się oswobodzić, ale mi na to nie pozwolił. Górował nade mną, łagodnie obejmując moje nadgarstki. Złożył na moich ustach pocałunek. Ugryzłam go delikatnie. Całował mnie niespiesznie krótkimi pocałunkami. Kusząc i wycofując się, kiedy chciałam odpowiedzieć. Oswobodził jedną swoją rękę i błądził po moim ciele. Przycisnął moje biodra do łóżka. I pieścił. Długo. Do momentu, dopóki nie zamieniłam się w kłębek pożądania, stęskniony jego dotyków, zbyt oszalały by jeszcze czegoś żądać, by myśleć. Rozebrał mnie do końca. Gładził moje całe ciało, wszystkie krzywizny, zagłębienia i wypukłości. Wodziłam za nim wzrokiem pełnym pasji i żądzy, ale nie próbowałam już nic narzucać. Wyginałam się w łuk, pragnąc być bliżej niego. Językiem pieścił  moje sutki. Pocałunkami znaczył ścieżkę w dół brzucha. Zostawiał wilgotne ślady na udach.  Chciałam go poczuć tam, na płatkach swojej kobiecości, ale mocno trzymał moje biodra. Światło księżyca wydobywało krzywiznę kręgosłupa. Usłyszałam szelest zsuwanych spodni. A potem poczułam palce sunące od kostek. Delikatne dotyki, które prawie łaskotały. Przesunął dłonią między moimi udami. Pieszczoty karku wywołały gęsią skórkę. Sprawiał mi słodkie tortury, pieszcząc w ten sposób, kiedy czułam, ale nie mogłam go dotknąć. Przykrył mnie ciężarem własnego ciała. Ułożył biodra na moich biodrach i ocierał się o mnie. Urwane westchnienie. Wygięłam się w łuk, chciałam się poruszyć, ale znów mnie przygwoździł. Splótł moje palce ze swoimi i zamknął pod osłoną siebie. Pieścił moje udo, czując, jak mimowolnie prężyłam się pod nim. Uniósł się odrobinę i uwolnił moje ręce. Natychmiast przywarłam do niego ustami. Chciałam go poczuć, posmakować. Syciłam się jego wargami. Rozsunęłam szeroko uda. Górował nade mną. Patrzył w moje oczy, kiedy się wsuwał. Przygryzłam wargę. Wysunęłam biodra na jego spotkanie. Chciałam, żeby wypełnił mnie do końca. Przesunął sobie moje nogi na ramiona. Wchodził we mnie głęboko i wysuwał się prawie do końca. Gryzłam wargę zatrzymując westchnienia. Zataczał nade mną kręgi, ocierając się o ścianki. Poruszał się coraz gwałtowniej. Czuł, jak z każdym jego ruchem, napinam mięśnie. Pochylił się lekko do przodu, przyciskając moje uda do brzucha. Mimowolnie jęknęłam. Wsunął się do samego końca. Wygięłam się w łuk. Przyspieszał coraz bardziej. Przesunęłam ręce nad głowę i zaparłam się o pościel. Każdy ruch przeszywał mnie drżeniem. Mocniej, szybciej. Idealnie dopasowywałam się do niego. Wstrząsnął mną dreszcz, z ust wyrwał się zduszony krzyk. Wysunął się ze mnie. Chciałam go dotknąć, doprowadzić do końca, ale odsunął moje dłonie. Ułożył się obok mnie i mocno objął. Powoli dochodziliśmy do siebie. 
********************
Wzięłam długopis i napisałam:

W głowie roi mi się setki różnych myśli i milion dziwnych zamiarów. Gdzieś w sercu, jakiś wewnętrzny głos podpowiada mi, jak żyć. Coś ucisza motylki w brzuchu i mówi, że mam uważać na miłość. Oczy patrzą na kilka różnych stron i dostrzegają piękno tego świata. Jest dziwnie, bo już się niczego nie boję. Nie mam w sobie strachu przed upadkiem, ani lęku, że może być gorzej. Stawiam kolejne kroki i czuję się silniejsza, jakby głos z góry szeptał mi: zatrzymaj się i spójrz pod swoje nogi, masz pod nimi cały świat.
--------------------------------------------
A więc... to już koniec naszej historii. No może jeszcze nie całkiem bo czeka na Was jeszcze epilog który będzie krótki i to tam się z Wami pożegnam. Mam nadzieje, że Wam się podobał. To była najdłuższa scena seksu jaką kiedykolwiek napisałam. Do następnej notki! 

8 komentarzy:

  1. jej,prześwietny rozdział! Muszę przyznać,że ta Twoja jadłuższa scena seksu Ci się udała haha.Szkoda,że to już koniec tej historii.Mam nadzieję,że za jakiś czas pojawisz się z jakimś nowym opowiadaniem ;) @Kinga38

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwwww <3 cudowny rozdział :)))) szkoda że to koniec ;( no nic czekam na epilog i mam nadzieję że zaczniesz pisać kolejne opowiadanie :)) <3 @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  3. omg jakie porno :D ale swietnie :3 szkoda ze to juz ostatni czekam na epilog <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z najlepszych blogów jakie czytałam. Kojarzę z linka, że dużo razy mi go wysyłałaś, ale jakoś nigdy nie miałam czasu zajrzeć. Dzisiaj w końcu to zrobiłam i w niektórych momentach płakałam. Poważnie. Jesteś świetna w pisaniu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję by poczytać twoje poczynania, że tak to określę. Czekam na epilog, i w razie nowego opowiadania, jeśli to nie problem, prosiłabym o powiadomienie na tt. :))
    @kit_kat_xd

    OdpowiedzUsuń
  5. I love it ! Jak zwykle wychodzę na zboczoną, trudno, bywa. Przeprosiny napisałam ci już w tamtym komentarzu a więc tu tylko na temat rozdziału. Justin jaki napaleniec, nie no Kat z resztą też xD Szkoda że to już ostatni, ale no cóż... zostaje mi tylko czekać na epilog ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. przepraszam, właśnie zaczynam komentować. <3 co do rozdziału. gdhjhfgdsnkdfj, rozsadza mnie od środka! jesteś cudowna. szkoda że już koniec.. :( więc czekam na epilog. :) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej... szczerze mówiąc głupio mi jest teraz to pisać.. naprawdę. Tak dawno tutaj nie byłam... i nie będę ci tutaj kłamać. Mam tysiące wymówek, ale ich nie wykorzystam. Przyznaję, nie zaglądałam tutaj od czasu mojego ostatniego komentarza, bo zawsze, jak miałam się zabrać za czytanie rozdziału nagle wpadało jakieś inne zajęcie i nigdy nie mogłam się porządnie za to wziąć.. Miałam mnóstwo czasu, a tyle do zrobienia. Ja już naprawdę nie mam siły na to wszystko. Zawiodłam cię i wiem o tym. Zawiodłam siebie, tak jak zawsze to robię. Chciałabym być inna, zmienić się. Naprawdę bym tego chciała.. ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię i nawet nie wiem jak się za to zabrać. Zawsze nie lubiłam siebie samej, a takie sytuacje jeszcze pogłębiają moją opinię o sobie. Ale to nie ważne, nie przejmuj się tą paplaniną. Wiem, że cię zraniłam... tak, zrobiłam to. W mniejszym czy większym stopniu, ale tak jest. Mogłabyś zaprzeczać, ale taka jest prawda. Nie komentowałam.. wydaje mi się, że od wieków... choć pewnie wcale nie było to AŻ tak dawno, choć wiem, że zbyt dawno. I nie powinnam nawet się tłumaczyć, bo to tylko i wyłącznie MOJA WINA. Ty niczym nie zawiniłaś. Problem tkwi we mnie. Jestem fałszywa? Owszem, możesz sobie tak pomyśleć. Może nawet po części to prawda, ale nie mnie to oceniać. Czasami sobie myślę, że lepiej byłoby, gdybym nigdy nie weszła na tego bloga nie napisała tego pieprzonego komentarza, a ty byś mnie nie znała... może wtedy nie doszło by do tego, do czego właśnie to wszystko zmierza. Nie chcę, abyś pomyślała, że żałuję poznania ciebie czy czytania twoich blogów, bo tak nie jest. Tego nie żałuję i żałować nigdy nie będę... po prostu czuję się okropnie z tym, że cały czas cię zawodzę... i wszystkich na około. Dosłownie. Wszystkich. Nie potrafię się ogarnąć, zmienić. Po prostu samo tak wychodzi... nawet i bez mojej wiedzy. Ostatnio mam dość ciężki okres i czuję, że strasznie się zmieniłam... na gorsze. Kiedyś taka nie byłam. I przepraszam za wszystko, naprawdę. Chciałabym ci teraz obiecać, tak jak reszta, że się poprawię, że będę systematycznie komentować... ale nie mogę. Przepraszam, ale to naprawdę jest niemożliwe. Nie chcę obiecać czegoś, czego potem mogę nie dotrzymać.. a wtedy wyjdę na jeszcze gorszą osobę, niż mogło się to wydawać. Po prostu nie chcę cię znowu ranić... dlatego też nie mam zamiaru tego obiecywać. Przykro mi. Ja mogę obiecać, że postaram się skomentować każdy rozdział, ale nie, że to zrobię. Nawet i najkrótszy komentarz, ale postaram się go zostawić. I wiem, że ten, a tak właściwie poprzedni (którego nie dodałam), miał być w stylu dwa w jednym, ale nie wyszło. Mogę cię przepraszać w nieskończoność, bo naprawdę zrobiłam wiele rzeczy, za które zasługujesz na przeprosiny.. ale sądzę, że to nie ma sensu. I tak to niczego nie zmienia.
    Teraz tak jeszcze do rozdziałów... jhdchgdvhgvcjkhg, ten ostatni… OMG, OMG, OMG <3333333 Jak ty mogłaś mi to zrobić?! Jak ja się pytam?! I jeszcze z twoimi opisami… no błagam cię! Ty jesteś niepoważna, żeby takie coś mi tutaj pisać. Dosłownie się rozpłynęłam *____* To było takie ajhbjhsavjhgkvsajbcskhbcjhgsvbkshbchjsvbhjbvcxjlhgsvcghsvcjhvsaljhvclsjhavcjalhsclhsahvcsajbhcjhsavljchsavcjhsvbcjhsbjhcvjhsvcljsdvcjhsvbcs. Cały rozdział…. Caluteńki… przez ciebie dzisiaj nie zasnę *.*
    +

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogółem preferuję raczej smutne zakończenie, ale twoje naprawdę ani trochę mi nie przeszkadza. Ale ogółem strasznie się zdziwiłam, że to już koniec tej historii… zupełnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że szybciej zakończysz tego bloga z Miley, a koniec tego nawet przez chwilę nie przeszedł mi przez myśl. Kompletnie mnie tym zaskoczyłaś.. no ale taki pewnie był plan na tego bloga  No cóż, trochę mi szkoda, ale za to drugiego dopiero zaczynasz, czyli nie mam co rozpaczać :D
      A tak ogólnie to chciałam powiedzieć, że cię kocham, wiesz? I jeszcze chciałam cię uświadomić, że zakochałam się w dwóch ostatnich rozdziałach.. chyba jedne z najlepszych tego opowiadania. Było parę drobnych błędów językowych, ale sądzę, że o prostu tego nie zauważyłaś c: Z resztą nie były to jakieś wielkie błędy. A tak ogólnie to właśnie zdałam sobie sprawę, że chyba pierwszy raz spotkałam się z czymś takim na twoim blogu o.O Poważnie. To nie jest pewne, ale tak mi się zdaje :o Huhuhh ;p
      No i ten… nie wiem co napisać :c Chciałam, aby ten komentarz był trochę dłuższy, ale chyba mi to nie wyszło  Przepraszam. Kocham Cię;* - @BieberMyHun

      Usuń